Google Website Translator Gadget

poniedziałek, 27 czerwca 2022

Udany połów na chojnickim Jarmarku Świętojańskim.

 Dawno nie byłem na żadnej giełdzie staroci, więc kiedy nadarzyła się okazja, postanowiłem sprawdzić, czy coś się przez te miesiące (lata?) zmieniło. Okazją był trzydniowy Jarmark Świętojański w Chojnicach.

 
 

Upał nie zachęcał do spacerów po mieście. Na szczęście strefa kolekcjonerska w czasie kiedy do niej wchodziłem była zacieniona - na płycie rynku, gdzie handlowano jedzeniem, piciem i innym jarmarcznym towarem trudno było wytrzymać. Żar lał się z nieba.

Tłumów, jak widzicie nie było. Stoisk, na których były jakiekolwiek monety - zaledwie kilka. Cierpliwie wędrowałem od jednego do drugiego, pytając o stare polskie monety i cierpliwie tłumaczyłem, że dla mnie stare, to nie przełom XX/XXI wieku, ani nawet XIX/XX. Standardowa odpowiedź: - mam tu gdzieś jakiegoś półtoraczka, kilkuminutowe poszukiwanie strony w klaserze z tymże półtoraczkiem i... nawet nie pytałem o cenę, bo nie było po co. Było kilka agonalnych szóstaków Jana Kazimierza; na jednym ze stoisk trafiłem na kilkadziesiąt miedziaków - boratynki i miedź Augusta III - ewidentne wykopki, w większości czytelne, ale w takich stanach, że mógłbym się zdecydować wyłącznie na coś bardzo rzadkiego. Niczego takiego niestety tam nie wypatrzyłem. Już miałem odejść, kiedy sprzedawca przypomniał sobie, że gdzieś tu jeszcze powinny być jakieś grosze Poniatowskiego. Były, a jakże, ale równie atrakcyjne, jak wspomniane wyżej boratynki. A między nimi trojak z 1789 roku, ładniejszy od tego, którego mam w zbiorze, z nieuszkodzonym ozdobnym rantem. To był pierwszy zakup. Dwa stoiska dalej, pomimo standardowej odpowiedzi, że niczego starszego niż II RP w klaserze nie znajdę, postanowiłem jednak ten klaser przejrzeć. Powodem była strona, na której klaser był otwarty, cała wypełniona monetami Królestwa Polskiego 1917-1918. Nie, na niej też niczego, czego bym już nie miał nie znalazłem. Na kolejnych kartach rzeczywiście były tylko monety późniejsze, II RP, PRL, jakieś Niemcy sprzed I Wojny. Giełdowy standard. Mimo wszystko, zamiast podziękować i przejść do następnego, ostatniego już stoiska, przewracałem kolejne strony klasera, aż do ostatniej. A na niej, w ostatnich dwu kieszonkach były dwie monety w holderach pasujące do reszty, jak kwiatek do kożucha. Najpierw zapytałem o tę, która na holderze miała krótki napis "Rzym ?". 

- To gratis dla kogoś, kto kupi coś za co najmniej 50 złotych.  

- OK. A ile Pan chce za ten Cieszyn? 

- A ile Pan proponuje?  

Nie cierpię takich zagrywek. W końcu moneta była opisana niekoniecznie bardzo dokładnie, ale całkiem dobrze - Teschen, heller. To giełda, a nie aukcja! Zwykle w takich sytuacjach grzecznie dziękuję i idę dalej, ale usłyszałem zachętę 

- Niech Pan coś zaproponuje, na pewno się dogadamy.

No to zaproponowałem, zapłaciłem, wpakowałem dwa holdery do portfela, podziękowałem i poszedłem dalej. Nic więcej w tym dniu, ani w dwa kolejne nie kupiłem, a i tak tę giełdę uważam za bardzo udaną. 

W archiwach polskich domów aukcyjnych nie znajdziecie wielu notowań cieszyńskich halerzy Adama Wacława. Niedawno (luty 2018) podobny egzemplarz sprzedał się u Damiana Marciniaka 

Podobny, ale nie identyczny, bo wybity w mennicy w Skoczowie zarządzanej przez Krzysztofa Kantora (litery C C). Mój jest z mennicy cieszyńskiej, w której w tym czasie mincmistrzem był Dietrich Rund (litery D R). Jedyne notowanie tej monety, jakie udało mi się znaleźć w polskich archiwach to 15 aukcja WCN, na której sprzedawano między innymi dużą kolekcję monet Księstawa Cieszyńskiego. 
To był rok 1998 i od tego czasu nic. Co ciekawe, w katalogu monet książąt cieszyńskich Piotra Kalinowskiego wydanym w roku 2009 halerz 1612 D-R jest ilustrowany zdjęciami monet z WCN właśnie. 

W fundamentalnym dziele Friedensburga i Segera jest informacja, że we wrocławskim muzeum autorzy odnotowali po 2 sztuki tych halerzy. 

Kopicki różnie ocenił ich rzadkość, zasadnie uznając, że moneta skoczowska jest znacznie rzadsza. 

Punktowa "wycena" Kopickiego nijak się nie ma do rzeczywistej rzadkości i wartości monet. Identyczną "cenę" 10.  5. " ma na przykład pięciogroszówka z 1930 roku dostępna dziś  w obiegowym stanie za 20 do 30 złotych. A w ofertach można przebierać.    

Nie będę się tu rozpisywał o cieszyńskiej mennicy i jej mincmistrzach. Gdyby ktoś chciał uzupełnić swoje wiadomości w tym zakresie, polecam zakup książeczki Janusza Spyry "Moneta w dawnym Cieszynie" wydanej z okazji ukazania się dwuzłotowej monety z wizerunkiem najstarszego zabytku Cieszyna - romańskiej rotundy p.w. św. Mikołaja i Wacława z XI w. Z jej treścią można się również zapoznać wchodząc na stronę https://visitcieszyn.com i dalej w zakładce "Historia i tradycja" - "Moneta w dawnym Cieszynie". Warto tam zajrzeć.  

Cieszyn zostaje w zbiorze, Julian Apostata... Pewnie go sprzedam prędzej, czy później. Nie jest na tyle ładny i charakterystyczny, żebym go sobie zatrzymał. 


3 komentarze:

  1. No to jednak Pan cos w borach Tucholskich upolowal. Z regöly moje zakupy u barbarzyncöw z pölnocy nigdy nie byly udane, a i propozycje byly marne. Ale wlasciwie to co i dlaczego tak daleko na pölnoc z pieknego slaska Pana wygnalo ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na stare lata zostałem barbarzyńcą z północy.
      Tu jest znacznie, znacznie ładniej, niż na Śląsku. Minus - do gór dalej, plus - bliżej nad morze.

      Usuń
  2. Tego Cieszynka to zazdroszczę. Super monetka.

    OdpowiedzUsuń

Z powodu narastającej aktywności botów reklamowych i innych trolli wprowadzam moderowanie komentarzy.

Printfriendly