Google Website Translator Gadget

środa, 7 grudnia 2022

Łobżenica, czyli nie karmić trolla Część pierwsza.

"Nie ma przypadków, panie doktorze!", jak czasem rzucał w swoich audycjach Piotr Kaczkowski.

Najpierw, przeglądając katalog jednej z nadchodzących aukcji natrafiłem na ternara wybitego w Łobżenicy w roku 1625. 

W polu awersu jest dobrze widoczna trójka, ale skąd się wzięła kokardka? Na lepiej zachowanych egzemplarzach widać, że w prawej części pola jest cyfra 9. Dlaczego? Czy jest możliwe, że monetę wybito stemplem awersu z roku 1639 i rewersem z 1625 roku? Nie, to nie oznaczenie rocznika! Na awersie, po bokach królewskiego inicjału jest oznaczenie nominału - ternar = 3 denary. Na prawo od S jest albo dziewiątka, która w legendach monet używana była zamiast zgłoski „us”, na przykład na litewskich półgroszach Zygmunta Augusta z r. 1562 mamy MONETA MAGNI DVCAT9 LITVA, albo przypominający dziewiątkę symbol denara. 

Następnego dnia przeglądając XIX-wieczną prasę z zasobów Jagiellonki trafiłem na Gazetę Wielkiego Xięstwa Poznańskiego (dalej GWKP)  z końca roku 1856, a w niej zadziwiający tekst dotyczący mennicy łobżenickiej i ternarów. Tekst okazał się być fragmentem polemiki, która jak się okazało ciągnęła się przez pięć lat i zaangażowała wiele osób znanych i nieznanych. Po nitce do kłębka dotarłem do początków tej awantury. 

Zaczęło się w Warszawie, na jednym z numizmatycznych czwartków organizowanych przez Karola Beyera w jego mieszkaniu na ul. Wareckiej. W 1856 roku nieregularne dotąd (latające) spotkania przekształciły się w stałe dzięki Józefowi Zelltowi,  prezesowi Resursy Kupieckiej w Warszawie, w której udostępnił salę na cotygodniowe zebrania numizmatyczne. W 79 numerze Gazety Warszawskiej z wielkanocnej soboty 22 marca roku 1856, na pierwszej stronie (!) zamieszczono krótkie sprawozdanie z  takiego spotkania. 

Czy wyobrażacie sobie, że któryś z dzisiejszych warszawskich dzienników (są takie?) publikuje na pierwszej stronie relację ze spotkania PTN na Jezuickiej? 
Panowie nie tylko oglądali monety. Rozmawiano też o numizmatycznych publikacjach i badaniach. Między innymi zapoznali się z listem z Poznania.
28 marca 1856 K. Beyer opublikował sprostowanie (Gazeta Warszawska nr 83). 
Józef Przyborowski urodził się 7 marca 1823 r. w Gałęzowie, zmarł 13 maja 1896 r. w Warszawie. W latach 1843-1852 studiował filologię i historię na Uniwersytecie Wrocławskim. W 1863 r. rozpoczął pracę jako profesor języka polskiego w Szkole Głównej w Warszawie. Jego studentami byli między innymi Adolf Dyga­siński, Henryk Sienkiewicz i Aleksander Świętochowski. W latach 1874-1882 był redaktorem " Wiadomości  Archeologicznych".
Zanim Przyborowski przedstawił szczegóły swoich dociekań, wydawana w Warszawie Kronika Wiadomości Krajowych i Zagranicznych w numerze 50 z 28 maja 1856 r. opublikowała list podpisany przez "J. R. Z Łobżeniczanin". Po wstępie 
autor opisuje bezskuteczne poszukiwania śladów mennicy łobżenickiej w Volumina Legum, łobżenickim archiwum i literaturze numizmatycznej i przedstawia własne wyjaśnienie istnienia trzeciaków z LOBZ w legendzie.
Przyborowski zabrał się za spełnienie prośby Beyera  z pewnymi obawami. Pierwsze wnioski opublikował 27 lipca 1856 (Gazeta Warszawska nr 194). Z tekstu wynika, że list, o którym mówiono w marcu nie był przypadkowym. Beyer już rok wcześniej poprosił Przyborowskiego o zajęcie się sprawą mennicy łobżenickiej. 
W dalszej części tekstu Przyborowski wyjaśnia, że mennica łobżenicka nie mogła być mennicą miejską, a istnienie takiej podważał "Łobżeniczanin", tylko mennicą prywatną Krotoskiego,  właściciela Łobżenicy. Dowodem na to miał być umieszczany na jej produktach herb Krotoskich Leszczyc (Bróg). Przyborowski podkreślił, że gdyby była to nielegalna mennica fałszerska, nie byłaby możliwa jej wieloletnia działalność, zwłaszcza że na monetach umieszczano herb jednoznacznie wskazujący na lokalizację i właściciela. Zauważył też Przyborowski, że w dawnych dokumentach mennica mogła być nazywana łobżańską, a nie łobżenicką. 
Na koniec podał jeszcze jedną, istotną informację wskazującą na istnienie mennicy w Łobżenicy. 
7 sierpnia polemika rozpoczęła się da dobre, ale przeniosła się na łamy Gazety Wielkiego Xięstwa Poznańskiego, który w numerze 183 opublikował tekst podpisany "W. i Z. Łobżeniczanie".  Tekst rozpoczyna się przewrotnie od krytyki "J. R. Z. Łobżeniczanina"  i pochwały dla J. Przyborowskiego, ale po kilku zdaniach zmienia się w zjadliwą krytykę tezy o istnieniu w Łobżenicy legalnej mennicy. 
Tekst kończy się wezwaniem do przedstawienia przywileju menniczego dla miasta lub jego właścicieli.
Odpowiedź Przyborowskiego, obszerną, ale bardzo rzeczową opublikowano 13 sierpnia (nr 188). Zaczyna się ona od rekapitulacji tez postawionych w GW nr 194, po czym następują riposty na kolejne zarzuty stawiane przez anonimowych Łobżeniczan, na przykład: 
Ostatnie zdania dowodzą, że Przyborowski zdaje sobie sprawę z tego, że jest - jakbyśmy dziś powiedzieli - trollowany.
Cztery dni później (GWKP nr 192 z 17 sierpnia 1856) Przyborowski opublikował wyciąg z akt z roku 1614 na dowód, że za Zygmunta III nie tolerowano fałszowania pieniędzy i karano sprawców śmiercią. "Łobżeniczanie" twierdzili, że Beker mógł bić fałszywą monetę przez prawie dwie dekady, bo za króla Zygmunta patrzono na to przez palce. 
"Łobżeniczanie" odpowiedzieli 22 sierpnia (GWKP 196) powtarzając i rozbudowując swoje wcześniejsze argumenty. Ponowili żądanie przedstawienia przywileju menniczego i odmówili ujawnienia swoich nazwisk. 
Odpowiedź Przyborowskiego, podzielona na dwie części opublikowano 13 i 14 września (GWKP 215 i 216). Jej początek, to konstatacja braku nowych argumentów u adwersarza. Adwersarza, bo musiał Przyborowski zauważyć, że jego pierwszy polemista "J. R. Z Łobżeniczanin" i "W. i Z. Łobżeniczanie" podpisani pod późniejszymi tekstami to ta sama, jedna osoba. Styl to człowiek! 
Przyborowski rzeczowo zbija argumenty przeciwnika, jednocześnie analizując styl jego polemicznych wypowiedzi, zwracając uwagę na te ich elementy, które świadczą o nieumiejętności korzystania z materiałów źródłowych, w tym monet. 
Kończy Przyborowski - przywołując korespondencję z Beyerem - na uwadze, że bicie ternarów w Łobżenicy ustaje z rokiem 1615, kiedy to miasto z rąk Krotoskich przeszło do Sieniawskich, a następnie zostaje wznowione w 1622, nadal z Leszczycem na rewersie. Konstatuje "Ustała z tym rokiem moc przywileju, lecz nie ustała potrzeba zdawkowej monety i dla tego na nowo się ukazuje w roku 1622, jeszcze z herbem Leszczyc, ukrytym pod pięciopolową tarczą herbów krajowych; jakiem prawem na nowo się ukazała nie łatwo będzie wykazać; to pewna źe nie z łaski fałszerza.".

2 komentarze:

  1. Monety Popielów ? A o tym nie słyszałem. Ciekawe ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest w tej polemice więcej takich ciekawostek, część to na pewno zasługa Tadeusza Wolańskiego. Kiedyś o nim już pisałem
      https://zbierajmymonety.blogspot.com/2019/04/o-trudnych-poczatkach-badan-nad.html

      Usuń

Z powodu narastającej aktywności botów reklamowych i innych trolli wprowadzam moderowanie komentarzy.

Printfriendly