Google Website Translator Gadget

wtorek, 28 października 2025

Niedbalstwo, lenistwo, czy głupota?

Codzienny, poranny rutynowy przegląd nowych aukcji/ogłoszeń na Allegro i nagle...

1Solid szelag 1764 Stanisław August Poniatowski mennica Ryga rzadki S28.

Cóż, każdy może się pomylić. Tworząc nową aukcję wykorzystując poprzednią jako szablon, kopiuj, wklej i mamy nieznany światu rarytas. Na zdjęciach rzeczywiście szeląg Poniatowskiego. "Kup i zapłać" - cena 89 złotych. Za takiego "wycierucha" z nieczytelną datą?

Dlaczego 1764? Nie wiem. Dlaczego Ryga? Też nie wiem.

Przewijam niżej. Czytam, czytam i oczy mam coraz szerzej otwarte. 

1Solid szelag 1764 Stanisław August Poniatowski mennica Ryga oryginał rzadki S28

1 solid (solidi) – tzw. szeląg – z okresu panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego, wybity dla Królestwa Polskiego w mennicy Rydze (R), w roku 1764

Szelągi te były drobną monetą obiegową używaną w końcowych latach Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Choć formalnie polskie, bicie odbywało się w monecie ryskiej, będącej pod wpływem Imperium Rosyjskiego – co było częścią ekonomicznego uzależnienia Polski po 1764 roku.

Awers: Monogram królewski SAR (Stanislaus Augustus Rex) pod koroną królewską, po bokach rok emisji 17 – 68. Stylizowane litery tworzą dekoracyjny splot. 

Rewers: Napis w trzech wierszach: 1 / SOLID / R czyli 1 solidus – Ryga.

Więc jednak 1768, a nie 1764 i w końcu pojawia się wyjaśnienie, skąd ta Ryga. Nadal nie wiem, co znaczy to "S28".  

Gdyby to wystawiał jakiś dzieciak próbujący sprawdzić się w handlu numizmatami... Niestety jest to oferta sprzedawcy, który dosłużył się etykietki 

Dlaczego firma zajmująca się sprzedażą numizmatów powierza tworzenie opisów ofert sztucznej inteligencji? 
Graffiti na murze jednej z chojnickich kamienic.

Skąd wiem, że to AI, a nie żywy człowiek stworzył. Ten styl jest niepodrabialny. Testuję od czasu do czasu możliwości AI i tę charakterystyczną "poetykę" rozpoznaję natychmiast. Testuję, czasem bywa lepiej, czasem (zazwyczaj, jak dotąd) gorzej, ale jak by nie było, zawsze weryfikuję odpowiedzi "modeli językowych" i "systemów eksperckich" konfrontując je z wiedzą książkową lub własną. Доверяй но проверяй, jak mawiają Rosjanie.  

A skoro już przy Rosjanach jesteśmy, to i tak dobrze wyszło, bo mógł ten "super sprzedawca" skorzystać z takiej identyfikacji (Genspark ®).

Albo z wersji zaproponowanej przez tęczową literkę G.


W czarnej dupie jesteśmy z tą sztuczną "inteligencją". Przynajmniej na razie. 

sobota, 25 października 2025

2 złote 1988 - drugi wariant

W moim katalogu obiegowych monet PRL (wydanie trzecie) są 54 odmiany nominałów od 1 grosza do 20 złotych i to się nie zmieni. W tym zakresie nic nowego pojawić się nie może. W ramach tych odmian odnotowałem 28 wariantów pewnych i 4 niepewne. Te ostatnie to teoretycznie istniejące, 1 i 2 grosze 1949 z dwu mennic oraz pięćdziesięciogroszówki z 1968 i 1978 roku, które znam tylko z pojedynczych zdjęć i nigdy ich na żywo nie widziałem.

Prawdopodobieństwo odkrycia nowych odmian/wariantów monet PRL od 1990 roku maleje z każdym kolejnym  dniem. Dwa tygodnie temu opisałem wariant dziesięciogroszówki z 1979 roku, którego istnienie mogłem potwierdzić dzięki uprzejmości Krzysztofa i Krystiana - "kolegów zbierających blaszki". A kilka dni temu pan Krzysztof zaskoczył mnie po raz kolejny anonsując istnienie drugiego wariantu dwuzłotówki z roku 1988 z rewersem o wzorze z lat poprzednich. Natychmiast zabrałem się za przegląd resztek z majowego zakupu masówki PRL. Znalazłem w nich 138 sztuk dwuzłotówek z rocznika 1988. Ani jednej z rewersem z rocznika 1987! Okazało się, że pan Krzysztof ma więcej, niż jedną sztukę i gotów jest jedną z nich odsprzedać. Kupiłem. 

Czym ta moneta różni się od standardowej dwójki z roku 1988?

Mosiężne dwuzłotówki pojawiły się w roku 1975. 

Bez znaku mennicy (bite w Leningradzie) z inicjałem projektanta pod węzłem na rewersie.

W roku 1978 produkcję dwuzłotówek przejęła mennica w Warszawie. 

Na awersie pojawił się jej znak, a z rewersu zniknął inicjał projektanta.

W roku 1986 zmieniono projekt awersu. 

Takie dwuzłotówki bito w latach 1986 do 1988. Przypuszczam, że na początku roku 1988 coś stało się z patrycą do stempla rewersu i konieczne było wykonanie nowej. 

Przechodzimy do szczegółów. 
Rocznik 1987. 

Rocznik 1988, wariant a. 

Rocznik 1988, wariant b. 
Porównanie kluczowego szczegółu. 

Po lewej wariant b (wzór rewersu z 1987 r.), po prawej wariant a z nowym rewersem.

Najprawdopodobniej uznano, że jeden z ostatnich stempli rewersu wytłoczony ze starej patrycy nadaje się jeszcze do użytku i na początku roku użyto go do bicia monet z datą 1988. Chronologicznie, nowo ujawniony wariant b (rzadki) jest starszy od dobrze znanego wariantu a (pospolitego).

I jak tu wierzyć w rachunek prawdopodobieństwa. Przez lata nic nowego i nagle, w dwutygodniowym odstępie dwa nowe warianty. 

Czy to koniec? 


czwartek, 23 października 2025

15 maja 1848 - polski poniedziałek w Paryżu

Wylicytowałem dwunastego października, po dziesięciu dniach znalazłem w skrzynce list z Francji, a w nim ten krążek. 

Leciutko wygięty (o czym sprzedający "zapomniał" poinformować w opisie), na żywo prezentuje się znacznie lepiej, niż na skanie. Brąz, 27,6 mm, 6,5 g, Hutten-Czapski 8021.

Awers: Czapka frygijska umieszczona na przyrządzie pełniącym funkcję poziomnicy. Przyrząd ten pojawił się już na moim blogu we wpisie ze stycznia tego roku. Po bokach cztery flagi. Dookoła dwuwierszowa legenda: 
LIBERTÉ ÉGALITÉ FRATERNITÉ PROBI
15 MAI 1848
Do motto pierwszej Republiki Francuskiej dodano PROBITÉ, czyli do wyboru: uczciwość, rzetelność, prawość, sprawiedliwość... Ja w tym wypadku stawiam na rzetelność, której symbolem jest centralnie umieszczony przyrząd - PION i POZIOM. Spotkałem się z jeszcze jednym tłumaczeniem PROBITÉ - solidarność, którego też nie możemy odrzucić z powodu kontekstu narzuconego przez dalszy ciąg legendy: 
DEMONSTRATION
EN FAVEUR
DE LA
POLOGNE
Demonstracja na rzecz Polski. 

Żeton upamiętnia zdarzenia, które miały miejsce w Paryżu piętnastego maja 1948. 
W roku 1848 w Europie wrzało. Od dwudziestego czwartego lutego (abdykacja króla Ludwika Filipa I) Francja znów była republiką. Przyszłość nie była pewna, w ramach Zgromadzenia Konstytucyjnego trwał spór postępowych republikanów z konserwatystami. Paradoksalnie, konserwatystom sprzyjało powszechne, czynne prawo wyborcze przyznane mężczyznom szóstego marca, które spowodowało, że w Zgromadzeniu większość uzyskali tzw. republikanie jutra (w większości zakamuflowani monarchiści i bonapartyści). Dziesiątego maja odrzucono propozycję utworzenia ministerstwa pracy i postępu. Do tego doszło niezadowolenie republikanów z bierności ministra spraw zagranicznych Julesa Bastide'a, który odmówił pomocy Polakom z zaboru pruskiego. Bo w Polsce też było niespokojnie,  dwudziestego marca Komitet Narodowy utworzony w Poznaniu proklamował niepodległość i przystąpił do organizacji sił zbrojnych. Naczelnym wodzem powstania został Ludwik Mierosławski. W pierwszych dniach kwietnia w Wielkim Księstwie Poznańskim doszło do wielu starć powstańców z oddziałami pruskimi. Jedenastego kwietnia podpisano ugodę w Jarosławcu. W zamian za obiecaną przez Prusy autonomię części Poznańskiego Komitet zgodził się na rozwiązanie większości oddziałów powstańczych. Prusacy nie dotrzymali obietnicy i przystąpili do likwidacji oddziałów powstańczych. Paryscy republikanie domagali się, by Francja pomogła upadającemu powstaniu, ale minister Bastide kontynuując politykę zagraniczną rządu tymczasowego, wykluczył interwencje na rzecz buntowników z Włoch, Irlandii, Polski, Niemiec. 

W Paryżu przebywało wówczas wielu żołnierzy Gwardii Narodowej, którzy przybyli z prowincji na ceremonię przekazania władzy. Obecni w stolicy byli też polscy delegaci z Poznania i Lwowa. Udało się im za pośrednictwem Ludwika Wołowskiego, pochodzącego z Polski posła z okręgu Sekwany, doprowadzić do tego, że piętnastego maja Zgromadzenie Narodowe podjęło dyskusję na temat kwestii polskiej. Tegoż dnia postanawiono zorganizować manifestację poparcia dla sprawy polskiej. Demonstracja rozpoczęłła się na placu Bastylii skąd miała dotrzeć do placu Zgody. Uważa się, że do eskalacji rozruchów doprowadziły działania prowokatorów w połączeniu z błędami generała de Courtais, dowódcy Gwardii Narodowej. Rozjuszeni demonstranci skierowali się do siedziby Zgromadzenia Konstytucyjnego i wdarli się sali obrad, gdzie odczytano petycję w sprawie Polski. 
Posiedzenie z dnia 15 maja 1848 r. według Ignace'a-François Bonhommé.

Niewiele brakowało, by upadł rząd II Republiki, bo Aloysius Huber, niegdysiejszy spiskowiec przeciw życiu króla Ludwika Filipa I, teraz agitator polityczny i być może prowokator policji ogłosił, że Zgromadzenie Narodowe zostaje rozwiązane. Tłum udał się do paryskiego ratusza, gdzie sporządzono listę członków rządu powstańczego. Nic z tego nie wyszło, oddziały Gwardii Narodowej otoczyły ratusz i wypędziły demonstrantów. Władze Republiki odzyskały kontrolę nad sytuacją. Przywódców republikańskich aresztowano, zmieniono prefekta policji, dowódcę Gwardii Narodowej i przewodniczącego Zgromadzenia Konstytucyjnego. Wszystko wskazuje na to, że "sprawa polska" była tylko pretekstem do demonstracji, a jej głównym celem było okazanie niezadowolenia z dryfowania Republiki z powrotem w stronę monarchii (cesarstwa).

A co z odwrotną stroną żetonu? Na środku rewersu mamy globus, kilof i łopatę, poniżej trzywierszowy napis 
ORGANISATION
DU
TRAVAIL
ORGANIZACJA PRACY. Niewątpliwie chodzi tu o Warsztaty Narodowe, instytucję mającą na celu zapewnienie pracy bezrobotnym po rewolucji lutowej 1848 roku. Warsztaty podlegały kontroli państwa, które zapewniało organizację i fundusze. Warsztaty Narodowe były zorganizowane na zasadach wojskowych. Podstawową jednostką były jedenastoosobowe oddziały. Pięć oddziałów tworzyło brygadę, cztery brygady tworzyły porucznictwo, cztery porucznictwa kompanię. Zasadą było, że w jednym miejscu zbierać się mogło nie więcej niż 10 mężczyzn w celu wykonania pracy lub otrzymania wynagrodzenia. Miało to zapobiec niekontrolowanym protestom, ale nie tylko. Planowano, że robotnicy z Warsztatów Narodowych mogą w razie konieczności zostać  wezwani do „wyjścia na ulice”, aby wesprzeć republikę. Niektórzy członkowie republikańskiego rządu uważajli robotników Warsztatów Narodowych za armię rezerwową, która wraz z Gwardią Mobilną i armią może interweniować w celu tłumienia zamieszek. Piętnastego maja okazało się, że te plany spaliły na panewce. Manifestanci, którzy o mało co nie obalili rządu byli w znacznej części członkami Warsztatów Narodowych. Mieli walczyć sami z sobą? Bezzwłocznie przerwano zapisy do Warsztatów. Dwudziestego szóstego maja zwolniono ich dyrektora, który kierował Warsztatami od chwili ich utworzenia. Dwudziestego czerwca Zgromadzenie Konstytucyjne zagłosowało za zamknięciem Warsztatów. Następnego dnia ogłoszono, że robotnicy w wieku od 18 do 25 lat muszą zaciągnąć się do wojska, a pozostali muszą być gotowi do wyjazdu na prowincję. Brutalnie odprawiono delegację robotników, która z protestem udała się do władz. To okazało się początkiem powstania robotniczego znanego jako Czerwcowe Dni. Powstanie zostało krwawo stłumione, a jego klęska położyła kres Wiośnie Ludów we Francji. 
Cynowy żeton upamiętniający paryskie Dni Czerwcowe.

W grudniu 1848 prezydentem został Ludwik Napoleon Bonaparte. W grudniu 1851 r. prezydent uchylił konstytucję z 1848 r. i rozwiązał Zgromadzenie Prawodawcze. Nowa konstytucja powierzyła Ludwikowi Napoleonowi funkcję prezydenta z dyktatorskim zakresem władzy na 10 lat, jednak już rok później, drugiego grudnia 1852 r, po uchwale Senatu i plebiscycie ludowym prezydent proklamował się dziedzicznym Cesarzem Francuzów z łaski Bożej i woli narodu, jako Napoleon III. 

I w ten sposób straciła aktualność druga część legendy rewersu 
REPUBLIQUE DEMOCRATIQUE SOCIALE UNIVERSELLE
UNION DES PEUPLES

POWSZECHNA DEMOKRATYCZNA REPUBLIKA SPOŁECZNA, UNIA LUDZI okazała się bytem chwilowym, marzeniem rewolucjonistów.

Nie znamy nazwiska autora stempli do tego żetonu.  W zbiorach muzeum historii miasta Paryża (Musée Carnavalet) znajduje się stempel awersu. 

Żeton rzadko pojawia się na rynku. Na OneBid jest notowanie z 2023 roku. 
Innych z naszego i nie tylko z naszego rynku nie znalazłem, za to natrafiłem na notowania i oferty dziesiątek, jeżeli nie setek francuskich żetonów i medali związanych z wydarzeniami z 1848 roku. Mała próbka. 

Fantastyczny temat na profil kolekcji.

czwartek, 16 października 2025

Posemuckel - Podmokłe

Posemuckel to niemiecka nazwa polskiej dziś wsi, w województwie lubuskim, w powiecie zielonogórskim, w gminie Babimost.

Pod koniec XVI wieku była to wieś królewska starostwa babimojskiego, w powiecie kościańskim województwa poznańskiego. Po II rozbiorze Rzeczypospolitej w 1793, miejscowość znalazła się w zaborze pruskim. W 1937 r. niemiecka administracja przemianowała Klein Posemuckel na Klein Posenbrück. Posemuckel nie brzmiało wystarczająco germańsko.

Nie wiadomo dlaczego i od kiedy, ale w potocznej niemczyźnie, posemuckel to "wieś zabita dechami", "pipidówka", "zadupie". Posemuckel było i chyba nadal jest dla Niemców symbolem prowincji, o której opowiada się suche kawały, jak o Wąchocku lub Pcimiu Dolnym – symbolach prowincji, zacofania, głupoty, końca świata, gdzie asfalt na noc zwijają. Jeden z internetowych systemów wspomagających tłumaczenia podaje taki przykład "Ich dachte, du kommst aus Karotten-Posemuckel." czyli "Założyłem po prostu, że pochodzisz marchewczanej wiochy.".

Trudno też dociec, dlaczego jeden z kultowych hamburskich klubów nazwano właśnie "Posemuckel". Klub działał w latach 1980-1992 i cieszył się nietypową sławą. Prawie nikt nie chciał przyznać się, że tam bywał. Mówiło się, że tak: "wiem co to za miejsce, ja tam nigdy nie byłem, ale był mój kolega, koleżanka znajomego" itp. Ktoś tam jednak bywać musiał, bo zachowały się zdjęcia. 

Są też w sieci wspomnienia z tego klubu (tłumaczenie AI, podkreślenie moje). 
Pod względem wystroju „Posemuckel” sytuowało się gdzieś pomiędzy portową knajpą, zapuszczoną speluną a peep-showem, skupione wokół centralnego „piwnego źródła”. Z głośników lały się współczesne „arcydzieła” klasy średniej – od italo disco, przez radiowe breje z list przebojów, po przaśnego rocka i odgrzewany schlager. Na licznych parkietach tańca było tyle, co nic – dominowało raczej rytmiczne przepychanie się, a precyzyjniej: desperackie próby podrywu.

Pod wpływem legendarnego drinka Hitti Hitti (skład nieznany, choć Jägermeistera nikt nie wykluczał) „Posemuckel” na początku ery techno uchodziło za święte miejsce analogowego flirtu. Miało nawet własną walutę – Posemuckel-Talery – oraz ulice, ministrów i gazetę. 

Doszliśmy więc do sedna Posemuckel-Talery. Wyskoczyła mi taka "dwutalarówka" z pudełka z masówką.
Były różne nominały, o czym można się przekonać choćby zaglądając do MA-Shops
albo na eBay 
Przy okazji jest okazja do porównania podejścia do klienta. Na MA-Shops mamy ceny realistyczne, sprzedawcy z eBay w większości zdecydowanie przesadzają w oczekiwaniach.

Nie jestem pewien, czy te hamburskie żetony można na serio potraktować jako "numizmaty powiązane z Polską". W każdym razie po raz kolejny przekonałem się, że nawet niepozorne na pierwszy rzut oka żetony mogą opowiedzieć ciekawe historie.

P.S.
Pojawiły się dziś informacje o jesiennym, krakowskim spotkaniu Toruńskich Warsztatów Numizmatyki Antycznej. 
Tym razem niestety nie będę, ale jak zawsze polecam. 

sobota, 11 października 2025

10 groszy 1979 - drugi wariant

O tym, że prawdopodobnie istnieją dwa warianty dziesięciogroszówki z 1979 roku dowiedziałem się już jakiś czas temu.  W maju kupiłem większą ilość obiegówek PRL, w tym około 6 kilogramów aluminium. 

Skrupulatnie przeszukałem, nie znalazłem. Było trochę innych ciekawostek, ale wszystkie dziesięciogroszówki z 1979 roku wyglądały tak, jak moneta, którą wyłowiłem z obiegu w 1979 albo 1980 roku.
3.10.14.a.

Aż tu nagle... niespodzianka. 7 listopada jeden z czytelników mojego bloga napisał do mnie, pytając o dziesięciogroszówkę z 1979 roku, na której znak menniczy jest w położeniu innym, niż na monecie w moim katalogu. Przysłał bardzo dobre zdjęcia więc potwierdziłem, że to coś nowego, że w moim katalogu takiej monety brak. I nie tylko w moim. Zdjęcia dostałem 7 listopada, a dwa dni później odebrałem z pobliskiego paczkomatu tę monetę.
3.10.14.b.
Porównanie kluczowego fragmentu. 
3.10.14.a.
3.10.14.b.
Różnica jest niewielka, ale ewidentna. 

Moneta przyszła w takim opakowaniu.  
Jak każdy chyba, lubię prezenty. Ten sprawił mi wyjątkową radość. Krzysztofowi i Krystianowi, "kolegom zbierającym blaszki" serdecznie zań dziękuję. 

Nie jestem jeszcze w stanie określić stopnia rzadkości tego wariantu. To, że nie natrafiłem na niego zbierając materiały do kolejnych wydań mojego katalogu oznacza na pewno, że nie jest to wariant pospolity. Ciekawe, czy któryś z "parciaków" sprzedawanych dziesięć, jedenaście lat temu przez GNDM nie zawiera wyłącznie tego rzadkiego wariantu.
Tylko kto zaryzykuje otwarcie worka?

Nie ma przypadków, panie doktorze! 
Wczoraj, jak w każdy piątek, zrobiłem przegląd nadchodzących aukcji na OneBid. I oto niespodzianka.
Na etykietce slabu nie ma informacji, że to moneta wyróżniająca się czymkolwiek, poza stanem zachowania. 
Za to w aukcyjnym opisie podkreślono jej odmienność od standardu. 

Wygląda na to, że w przyszłym roku będę musiał popracować nad czwartym wydaniem katalogu PRL. Zwłaszcza po tym, co zobaczyłem i usłyszałem na nagraniach z sesji wykładowej towarzyszącej aukcjom "WÓJCICKI - Polski Dom Aukcyjny". 

I na dodatek ta zapowiedź z końca września. 

I jak tu się nudzić na emeryturze?

sobota, 4 października 2025

"Nobody's Perfect" albo "Strange People "

 

Wbrew pozorom, dzisiejszy wpis nie będzie traktować o starych amerykańskich filmach. Zaskoczę Was dziś (mam nadzieję) ciekawostkami o pozanumizmatycznych zainteresowaniach kilku amerykańskich numizmatyków. 
Zaczęło się od tego, że natrafiłem na YouTube na długi wywiad z Jackiem Sarfatti, fizykiem teoretycznym, liderem kalifornijskiej grupy badawczej Physics/Consciousness Research Group.  W latach 1967–1971 Sarfatti był adiunktem fizyki na Uniwersytecie Stanowym w San Diego. Studiował również w Centrum Nauk Kosmicznych Uniwersytetu Cornell, Brytyjskim Instytucie Badań Energii Atomowej, Instytucie Fizyki im. Maxa Plancka oraz Międzynarodowym Centrum Fizyki Teoretycznej. Postać nietuzinkowa, o początkach jego kariery naukowej można poczytać w książce „How the Hippies Saved Physics” (Jak hipisi uratowali fizykę). 
W wywiadzie 
Sarfatti opowiada o programie z lat 50. XX wieku, którego celem było identyfikowanie wysoce inteligentnych dzieci i umieszczanie ich w specjalnych grupach, w celu wychowania przyszłych liderów w dziedzinie nauk ścisłych i matematyki. Dzieci, poddawano testom, na podstawie których kierowano je później do wybranych uczelni. W ramach tych testów odbywały się między innymi spotkania z mężczyznami w czarnych garniturach, którzy rozmawiali o komunizmie i UFO, a także oceniali zdolności parapsychiczne dzieci. Jednym z tych dzieciaków był Sarfatti, a w jego opowieści o tych niekonwencjonalnych testach pojawiają się nazwiska Walter Breen, William Sheldon i Robert Bashlow. Nazwiska nieobce kolekcjonerom monet. 

Polskim znany jest z pewnością Sheldon, twórca skali opisującej stany zachowania monet, używanej przez wszystkie firmy zajmujące się gradingiem monet. William Herbert Sheldon, urodzony 19 listopada 1898 r., zmarły 17 września 1977 r., przez dziesięciolecia był czczony jako jeden z filarów amerykańskiej numizmatyki. Był niekwestionowanym autorytetem w dziedzinie wczesnych amerykańskich miedzianych centów (large cents) bitych od 1793 do 1857 roku. 
Jego katalog jest "biblią" kolekcjonerów large cents. 
Kiedy w 1949 roku ukazał się ten katalog, niewielu numizmatyków pamiętało o działalności Sheldona w innej dziedzinie i związanych z nią kontrowersjach. Sheldon w 1925 roku uzyskał tytuł doktora na Uniwersytecie Chicagowskim, gdzie później wykładał psychologię. Po dodatkowych studiach w Centrum Medycznym Uniwersytetu Chicagowskiego w 1933 roku uzyskał tytuł doktora medycyny. Podczas dwuletniego stypendium w Europie Sheldon spotkał się z Zygmuntem Freudem i studiował pod kierunkiem Carla Junga. Po tych przygotowaniach skoncentrował się na dziedzinie, która stała się znana jako psychologia konstytucjonalna. Zajął się korelację między podstawowymi cechami osobowości, a typami budowy ciała. Twierdził, że na podstawie naukowo skodyfikowanej fotografii nagich ciał  i wykonanych na nich pomiarów, jest w stanie określić temperament każdej osoby, zrozumieć jej osobowość i przewidzieć prawdopodobny kierunek życia. Każdej osobie można było przypisać trzycyfrowy identyfikator podsumowujący cechy, które według Sheldona były wrodzone i niezmienne przez całe życie danej osoby. A więc jeszcze jedna "skala Sheldona"! W latach 1946–1959 Sheldon kierował instytutem zajmującym się badaniami w zakresie psychologii konstytucjonalnej na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku. Studenci musieli pozować nago przed serią skalibrowanych metalowych prętów, co pozwalało uzyskać precyzyjne pomiary określające ich somatotyp. Takie „fotografowanie postawy” było częścią celowego „naukowego” programu budowania zdrowia fizycznego i sprawności studentów. Wykonano dziesiątki tysięcy takich zdjęć, które były przechowywane w różnych miejscach. Wiele z nich znalazło się w atlasie mężczyzn Sheldona. 
Kolejne tysiące zdjęć zgromadzono w celu stworzenia analogicznego atlasu kobiet, który nigdy nie został opublikowany ponieważ w 1950 roku studentka pierwszego roku Uniwersytetu Waszyngtońskiego w Seattle poskarżyła się rodzicom, że zostałą zmuszona do poddania się sesji zdjęciowej nago. Jej rodzice wywołali burzę protestów, które doprowadziły do usunięcia Sheldona z kampusu i spalenia zgromadzonych przez niego zdjęć. Do akcji włączyły się kolejne szkoły ale kilka uczelni kontynuowało ten proces przez lata siedemdziesiąte, fotografując takie osoby jak młoda Hillary Rodham (późniejsza Clinton) i George W. Bush. 
Kolejny skandal, tym razem numizmatyczny, wybuchł po śmierci Sheldona. Źródłem był swobodny dostęp Sheldona do zbiorów American Numismatic Society (ANS). W zbiorach ANS były wspaniałe duże centy z kolekcji George'a Clappa, które Sheldon wykorzystał przy tworzeniu swoich książek. Cztery lata przed śmiercią Sheldon sprzedał swoją kolekcję dużych centów Royowi Naftzgerowi z Kalifornii, który już w 1954 roku nabył wspaniałą kolekcję T. Jamesa Clarke'a. Duże centy są dla koneserów tak samo rozpoznawalne jak odciski palców, więc Naftzger szybko zauważył rozbieżności, gdy porównał obie kolekcje i dane z katalogu Sheldona. Dokładna analiza centów Clappa, które nadal znajdowały się w ANS, wykazała, że 129 rzadkich egzemplarzy zostało zamienionych lub po prostu zaginęło. Wszystko wskazywało na to, że Sheldon część monet przywłaszczył sobie, a część podmienił na gorsze egzemplarze ze swojego zbioru. Sprawa trafiła do sądu. Po przeanalizowaniu dokumentów złożonych przez ANS i Naftzgera, sąd najwyższy hrabstwa wydał w listopadzie 1997 r. orzeczenie na korzyść ANS, przyznając mu prawo własności do 38 centów pozostających w posiadaniu Naftzgera po sprzedaży reszty jego kolekcjii nakazując mu zapłatę na rzecz ANS kwoty 229 500 dolarów za 20 dużych centów, które już sprzedał. Zaginęło tylko 65 sztuk. Sędzia uznała Sheldona winnym kradzieży i potępiła go z ławy sędziowskiej za nadużycie zaufania ANS.

Sarfatti twierdził, że to Sheldon nadzorował program poszukiwania utalentowanych dzieci i kierowania ich późniejszą edukacją. Pomagać mu w tym mieli kolejni dwaj, bardzo znani w USA numizmatycy, Walter Breen i Robert Bashlow. 

W 1958 r. metodologia i wykaz odmian w publikacji Early American Cents zostały przez Sheldona rozszerzone w poprawionej wersji zatytułowanej "Penny Whimsy". Walter Breen był jednym z współautorów. Breen przez wiele lat pracował dla firmy New Netherlands Rare Coins na Manhattanie. Spędzał wiele godzin z Sheldonem na Uniwersytecie Columbia. Był świadomy i akceptował trwający program fotografii aktów Sheldona oraz podzielał jego przekonania o zdeterminowaniu psychiki i predyspozycji człowieka przez jego budowę fizyczną. Jako numizmatyk, Breen zajmował się badaniami wczesnych amerykańskich monet miedzianych. Jest autorem kolejnej "biblii", tym razem dotyczącej półcentówek. 
Pracował też nad nową książką, która miała zastąpić Penny Whimsy. Opublikowano ją w 2000 roku jako "Walter Breen’s Encyclopedia of Early United States Cents, 1793-1814". W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych Breen współpracował ze Stanleyem Apfelbaumem i First Coinvestors, Inc., tworząc swoje najbardziej znane prace numizmatyczne, między innymi "Walter Breen’s Encyclopedia of U.S. and Colonial Proof Coins, 1722-1977" oraz "The Encyclopedia of United States Silver & Gold Commemorative Coins 1892-1954". Wspaniała postać? Nie całkiem, bo życie Walter H. Breen zakończył w kalifornijskim zakładzie karnym California Institute for Men. Trafił tam po skazaniu za przestępstwa natury seksualnej. Już wcześniej skazywano go kilkakrotnie za takie przestępstwa. Walter Breen był człowiekiem o wielu zainteresowaniach, a jednym z nich była fantastyka naukowa. Kiedy przyłapano go po kolejnym konwencie science fiction na molestowaniu chłopca określanego w dokumentach sądowych jako Johnny Doe 5, Breen został aresztowany w środku dnia pracy, podczas wyceny rzadkich monet w Superior Galleries w Beverly Hills 3 października 1991 roku. Miał wówczas 61 lat. Został zatrzymany za kaucją w wysokości 200 000 dolarów i postawiono mu osiem zarzutów popełnienia przestępstwa. Został skazany i tym razem otrzymał wyrok 10 lat więzienia. Podczas odsiadki u Breena zdiagnozowano raka. Zmarł niecałe dwa lata po rozpoczęciu odbywania kary.

Trzecim numizmatykiem wymienionym przez Sarfattiego był Robert Bashlow. Nie był on badaczem, jak wyżej opisani Sheldon i Breen. Karierę profesjonalnego numizmatyka rozpoczął po tym, jak w mennicy filadelfijskiej wybito słynne monety 1-centowe z 1955 r. ze zdwojoną datą i zdwojonymi literami legendy. 
Wybito ich trochę ponad 20 000 egzemplarzy. Monety z błędami zostały wykryte, ale uznano, że przeszukiwanie całej partii w celu odzyskania błędnych egzemplarzy jest niepraktyczne i wszystkie zostały wprowadzone do obiegu. Po odkryciu i upublicznieniu tej odmiany jej wartość gwałtownie wzrosła. Dealerzy błyskawicznie kupowali i sprzedawali monety "Double Date" na  przegrzanym rynku numizmatycznym. Powstawały fortuny, szesnastoletni wówczas Bashlow osiągnął ogromne zyski. Wykorzystał i pomnożył je w kolejnym etapie swojej kariery. Zajął się wspólnie z hurtownikiem Davidem Latiesem masowym importem i sprzedażą kilku rodzajów najnowszych brytyjskich monet brązowych amerykańskim kolekcjonerom pragnącym wkroczyć w nową dziedzinę kolekcjonerstwa. Raczkujący w tym czasie tygodnik "Coin World" był kierowany przez ludzi, którzy nie mieli zbyt dużej wiedzy na temat europejskich monet. Publikowano ogromną ilość reklam rzekomo rzadkich i trudnych do zdobycia farthingów, których ostatni nakład wybito w roku 1956. Farthingi oferowano pojedynczo lub w zestawach, opisywanych w entuzjastycznych tekstach reklamowych, które przewidywały nadzwyczajne zyski, jakie z pewnością przyniosą te monety. Bashlow zorientował się też, że brązowe pensy będące kluczowym elementem brytyjskiego systemu monetarnego tracą na znaczeniu wraz z inflacją, która osłabiła ich siłę nabywczą. W 1949 r. mennica królewska wybiła 14 314 000 pensów, z których część pozostała w magazynach, ponieważ popyt na nie był ograniczony. W porównaniu z nakładami amerykańskich centów była to ilość bardzo niewielka. Na dodatek w kolejnych latach wybito  240 000 pensów w 1950 r. i kolejne 120 000 w 1951 r. Większość monet z tymi datami została wysłana za granicę do obiegu na Bermudach i Bahamach. Dowiedziawszy się o losie tych roczników, Bashlow udał się po nie do kolonii. Zdobyte monety wykorzystał w typowej dla siebie efektownej reklamie w Stanach Zjednoczonych. Poszukując kolejnych możliwości zarobku, Bashlow wykorzystał obiekt związany z wojną secesyjną, próbną monetę wybitą wkrótce po secesji i utworzeniu Konfederacji Stanów Ameryki przez filadelfijskiego grawera Roberta Lovetta. 
Zaangażowanie Bashlowa w sprawę tej tajemniczej monety jedynie podtrzymało kontrowersje, które trwały od momentu jej odkrycia w 1874 roku. Lovett twierdził, że wybił 12 sztuk z miedzi i niklu, ukrył 11 z nich oraz stemple w obawie przed aresztowaniem za handel z wrogiem. Stemple zniknęły z pola widzenia do momentu, gdy pojawiły się na konwencji Amerykańskiego Stowarzyszenia Numizmatycznego w 1911 roku, gdzie zostały zaprezentowane przez znanego kolekcjonera Judsona Brennera. Następnie trafiły one w ręce F.C.C. Boyda, długoletniego członka prestiżowego Nowojorskiego Klubu Numizmatycznego i właściciela gazety Union News. Ten z kolei przekazał je dealerowi Johnowi J. Fordowi Jr. z firmy New Netherland Coins. Ford, który zawsze interesował się stemplami i matrycami nadającymi się do użytku (ciekawe w jakim celu?). Stemple konfederackich centów, zardzewiałe i noszące ślady unieważnienia pilnikiem,  zostały sprzedane młodemu Q. Davidowi Bowersowi, który rozpoczynał wówczas swoją wybitną karierę numizmatyczną. Bowers nie wykorzystał ich, tylko sprzedał częstemu gościowi z Nowego Jorku, młodemu Robertowi Bashlowowi. Posiadanie i wykorzystanie tych stempli sprawiło, że nazwisko Bashlowa stało się znane w szerokich kręgach amerykańskiej społeczności numizmatycznej. Stemple konfederackich centów trafiły do starej filadelfijskiej firmy August C. Frank and Company, której Bashlow polecił wykonanie ich funkcjonalnych replik zachowując wszystkie nacięcia i plamy z oryginałów. Przy ich użyciu wykonano około 30 000 odbitek z różnych metali na krążkach i klipach różnej grubości jednostronnych i dwustronnych. Reklamowano je intensywnie w prasie numizmatycznej, zwłaszcza w Coin World. Oryginalne matryce i ich kopie zostały później uroczyście przekazane do Smithsonian Institution.  Wszystkie reklamy Bashlowa były odważne i krzykliwe, z ramkami z flagami Konfederacji i jaskrawymi czcionkami, które przedstawiały mnóstwo niesamowitych twierdzeń o wielkich możliwościach, jakie ta DRUGA REEDYCJA MONETY KONFEDERACYJNEJ oferowała ufnym czytelnikom. Ogłoszenia prowokowały liczne kontrowersje. Czym właściwie było „drugie wybicie”? Czym były „matryce kopii” i dlaczego cokolwiek wybite z nich miałoby mieć jakąkolwiek wartość? A poza tym, kim był ten Robert Bashlow? 
Bashlow popadł w kłopoty. Pojawiły się teraz silne głosy sprzeciwu. Nie tylko w związku z numizmatyką. Aktywni konserwatyści prawicowi sprzeciwiali się broszurze Bashlowa zatytułowanej „1000 sposobów na uniknięcie poboru do wojska”. Później wyszły na jaw związki Bashlowa z Walterem Breenem (tak, tym wyżej opisanym), jego udział w wydaniu książki Breena „Greek Love” (Miłość grecka), promującej pedofilię i czasopiśmie „International Journal of Greek Love”, które założył wraz z Breenem i jego żoną Marion Zimmer Bradley. 
Bashlow kupił również ogromny zbiór stempli należących do nieistniejącej już firmy Joseph K. Davison’s Sons z Filadelfii, producenta wielu odznak dla Wielkiej Armii Republiki i różnych XIX-wiecznych organizacji. Z różnym powodzeniem wykorzystywał je do wyrobu rzekomych rzadkości, które próbował sprzedawać kolekcjonerom. Z czasem jego ogłoszenia przestawały się ukazywać w prasie kolekcjonerskiej bo za nie nie płacił. Część stempli, z których płatnością też zalegał, wróciłą do poprzednich właścicieli. Kariera Bashlowa skończyła się smutno. 
W 1962 roku został wyrzucony z Amerykańskiego Stowarzyszenia Numizmatycznego. 
Zginął w pożarze, który strawił hotel Corona de Aragon w Saragossie w Hiszpanii 12 lipca 1979 roku. Był jednym z dwóch obywateli USA, którzy zginęli w pożarze. W noc pożaru w hotelu przebywało 300 zarejestrowanych gości, z których większość stanowili obywatele Hiszpanii. Prawie 200 gości zostało ewakuowanych z 10-piętrowego hotelu, jednak wielu próbowało zjechać po linach zrobionych z prześcieradeł lub wyrzucało dzieci przez okna do sieci strażackich. Do ewakuacji gości wykorzystano dwa helikoptery Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych z amerykańsko-hiszpańskiej bazy lotniczej pod Saragossą. Część gości oczekiwała na ewakuację w basenie na dachu hotelu. Fałszywa plotka mówiła, że był jego jedyną ofiarą. W rzeczywistości pożar pochłonął życie 80 gości. Nigdy oficjalnie nie podano jego przyczyny. Mowa była o zapaleniu się oleju w hotelowej kuchni ale też wskazywano na możliwość ataku terrorystycznego. 

Dwóch wybitnych numizmatyków i jeden nadaktywny dealer współpracujących przy programie jako żywo przypominającym jeszcze jeden amerykański film. 

Cóż, ludzie są dziwni i nikt nie jest doskonały.
C.B.D.O.

Printfriendly