Poprzedni, króciutki wpis był reakcją na rozdźwięk między ilustracją do zaproszenia wystosowanego przez wrocławski oddział PTN, a zapamiętanym zdjęciem z innej imprezy tegoż oddziału.
Nagle okazało się, że dla większości osób, które zareagowały na moje zestawienie obrazków, aspekt humorystyczny był nieistotny.
- Anonimowy 21 stycznia 2025 17:44
Zbieranie monet, podobnie jak już dawniej znaczków, wymiera z przyczyn pokoleniowych, otóż w dobie tik toka i "reelsów" o przeciętnej długości 3-5 sekund coraz mniej będzie ludzi nie tylko chętnych, ale też intelektualnie zdolnych podźwignąć nasze, niełatwe przecież, hobby. A jednak w przeciwieństwo do znaczków ceny monet nie spadają, a tylko systematycznie rosną - i kogo za to winić? Tych mitycznych "inwestorów"? Coś nie bardzo wierzę, że "oni" zgarniają z rynku nawet drobnicę Zygmunta Wazy, boratynki czy monety II RP, a przecież ceny tych monet także systematycznie rosną. Całkiem niedawno pozbywałem się ostatnich resztek mojej dawnej kolekcji monet i w wielu przypadkach ze zdumieniem obserwowałem ceny jakie osiągały monety, za które sam na pewno bym tyle nie zapłacił. Ktoś mógłby powiedzieć "no tak, ale ta bańka kiedyś pęknie, ceny nie mogą rosnąć w nieskończoność!". No cóż, rynek nieruchomości zdaje się przeczyć tym nadziejom ;-) - Paweł 21 stycznia 2025 19:07
Nie da się ukryć, że kultura krótkich treści (TikTok, reelsy, scrolling) spłyca sposób konsumowania informacji, ale to automatycznie nie oznacza zaniku naszego hobby. Zmieni się raczej charakter. Świat nie sprzyja obecnie skupieniu i koncentracji, dlatego nowi zbieracze mogą zostawić detale (różnice w stemplach, wariantach, mennicach, etc.). Niszowe tematy faktycznie mogą ucerpieć, bo podejście będzie bardziej powierzchowne. Np. "chcę mieć po jednej monecie każdego władcy rzymskiego, bo mam koszulkę SPQR", "zbiorę monety PRL, bo jest trendy, ale nie interesuje mnie liczba jagódek", itd. Ale będzie się to jeszcze kręcić. - Anonimowy 23 stycznia 2025 20:01
No tak, tylko jak wytłumaczyć ten rozstrzał cenowy pomiędzy znaczkami a monetami? Numizmatyka powoli, lecz nieubłaganie wymiera, podobnie jak filatelistyka (pan Jerzy z pewnością dobrze pamięta, że choćby jeszcze w latach 80 KAŻDY zbierał znaczki), a jednak ceny monet wciąż tylko rosną i rosną, podczas gdy całe klasery znaczków po wujku/dziadku/tacie można bez trudu kupić za grosze np. na allegro, a chętnych jakoś nie ma.... Podobny problem mam z moimi Notgeldami - pozbyć się tego nie sposób, nieraz nawet aukcje "od 1zł BCM!" nie przyciągają niczyjej uwagi... - Anonimowy 23 stycznia 2025 21:10
"Numizmatyka powoli, lecz nieubłaganie wymiera" o, tu chyba jakiś błąd w zdaniu się wdarł. Jeśli nie to proszę mi pokazać oznaki tych drgawek przedśmiertnych numizmatyki. Nie jestem ekspertem (więc się wypowiem :) ale znaczki (jeszcze nie ale niestety chyba ku temu to zmierza) padły ofiarą rozwoju techniki. Mamy maile, smsy, mmsy, messengery, skajpy... Pierwsze poległy telegramy, znaczki póki co się trzymają ale ile otrzymuje się listów ze znaczkiem rocznie? Na urodziny, święta... czasem pocztówka z wakacji. Podzieliły praktycznie los kapsli od butelek czy kart magnetycznych. Z kolei notgeldy... mi osobiście bardzo podobają się rysunki na nich. Jednak nie na tyle, żeby robić z nich kolekcję. Specyficzny środek płatniczy, podobnie jak żetony z kantyn wojskowych (choć mam wrażenie, że są popularniejsze). Numizmatyka zaś... proszę mnie poprawić ale przeżywa renesans. Często naznaczony spekulacyjnymi bąblami, które pękając same regulują rynek, modą na niektóre nominały (zręcznie podsycane przez lepszych graczy) albo też lobbingiem za gradingiem. Jednak mimo to rozwija się, przyciąga masy - proszę spojrzeć choćby na Onebid. Zaczynało od aukcji +/- raz na tydzień albo dwa. Teraz aukcje różnych domów aukcyjnych idą tam niemal równolegle.
Numizmatyka nie poszła w ślady filatelistyki, choć w pewnym momencie wydawało się, że było blisko - te kolejki pod bankami w dniu "puszczenia do obiegu" sokoła, świstaka czy innego świecidełka. Inna sprawa, że stali głównie nie kolekcjonerzy, tylko handlarze. I stoją nadal... A niech sobie stoją.
Tak, jak "wszyscy", i ja zbierałem kiedyś znaczki. Polegało to na tym, że raz na kwartał zanosiłem do sklepu filatelistycznego kilka obiegowych banknotów i wracałem z kopertą znaczków. Znaczki wkładałem w klaser i... po zabawie. Czasem w przypływie szaleństwa, zamiast iść do kina, szedłem do tego samego sklepu i kupowałem coś starszego. Plus jakieś znaczki wyszperane w domu przez krewnych i znajomych. Wszystko to rzeczywiście leży gdzieś w szafie, praktycznie niesprzedawalne. Ale "prawdziwa" filatelistyka żyje i ma się równie dobrze, jak "prawdziwa" numizmatyka.
Padła (i nie wstanie) filatelistyka polegająca na zbieraniu błyszczących, kolorowych obrazków wydawanych przez państwa, w których nie ma ani jednej prawdziwej poczty, w których od lat nikt nigdy listu nie wysyłał ani nie dostał.
Czym ta upadła filatelistyka różni się od numizmatyki polegającej na zbieraniu błyszczących i kolorowych metalowych krążków, które pieniądzem są tylko w deklaracji "emitenta"?
Tym tylko, że tam jest papier, a tu metal. W najgorszym razie zostajemy z kilogramem srebra. Przepłaconym rzecz jasna, ale zawsze sprzedawalnym po cenie SPOT.
Przykro mi, że kiedyś wydałem całkiem konkretne pieniądze na bezwartościowe dziś papierki wydane przez Pocztę Polską. Cieszę się za to, że w końcu zmądrzałem i nie kupiłem:
- projektów polskich euro,
- oksydowanego świstaka,
- nieoksydowanego swistaka,
- sokoła,
- polarników,
- ani żadnej innej lustrzanki, GN-a, rybnickiego dukata i innych wyrobów metaloplastycznych.
Za to mam trochę takich brzydactw (nad zachowniem skali wielkości nie chciało mi się popracować, wybaczcie).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z powodu narastającej aktywności botów reklamowych i innych trolli wprowadzam moderowanie komentarzy.