Google Website Translator Gadget

poniedziałek, 12 września 2016

Co nowego u Czapskich?

Zachęcony informacją o nowej wystawie czasowej
wybrałem się w niedzielę do Krakowa i nie żałuję.
Wystawa piękna. Prezentowane starodruki tyczą co prawda tej części numizmatyki, która rozmija się z moimi zainteresowaniami, ale same w sobie są wspaniałymi obiektami. Dowodzą też, że już na przełomie XVII/XVIII wieku kolekcjonerstwo monet i medali miało się świetnie.
Przecież jeżeli byli wydawcy stricte numizmatycznych miesięczników (a nawet tygodników), to musieli być i kolekcjonerzy zainteresowani nabywaniem tych publikacji. Na wystawie są też przykłady podręczników, dla zbieraczy i potencjalnych autorów publikacji.

Przy okazji obejrzałem drugą wystawę czasową, otwartą jeszcze przed wakacjami. Wcześniej nie znalazłem dla niej czasu.
Muzeum Czapskich powstało dzięki darowi rodziny Czapskich dla Muzeum Narodowego. Od 1903 roku kolekcja rozrasta się stale, między innymi dzięki hojnym darom kolekcjonerów. Bez ofiarności Karola Halamy nie było by w niej reprezentatywnego zbioru monet antycznych, bez daru Państwa Kleczkowskich, znacznie skromniej wyglądał by dział monet średniowiecznych. To tylko dwa przykłady całych wielkich kolekcji włączanych w zbiory Muzeum Czapskich.
Wspaniałe monety, medale, archiwalia, banknoty trafiają do nich co roku.
Interesującym przykładem jest dar Lecha Kokocińskiego - wielotysięczna kolekcja monet fałszywych. Fałszerstw na szkodę emitenta, ale też i falsyfikatów wytwarzanych z myślą o kolekcjonerach.
 
Zdjęcia robiłem niestety telefonem, i to takim z dość podłym aparatem, więc nie wiem, czy peerelowska dziesięciogrószówka widoczna na dolnym zdjęciu jako jasny krążek, to falsyfikat słynnej dziesiątki 1973 bez znaku mennicy (zwiedzający widzą tylko rewers), czy przykład nadmiernego (???) optymizmu fałszerza próbującego konkurować z mennicą, wówczas państwową.

Oczywiście nie ominąłem wielokrotnie już oglądanych gablot na parterze. Zawsze znajduję tam coś, co wcześniej umknęło mojej uwadze. Wczoraj zainteresował mnie denarek ryski Stefana Batorego z 1582 r. Trzynastomilimetrowe maleństwo, na którego awersie udało się zmieścić i piękny portret króla i legendę otokową, a na rewersie herb miasta, również otoczony legendą. Monetka w świetnym stanie - kolejny raz potwierdziło się, że takie małe srebra bardzo źle się fotografują. Zdjęcia tej monety na komputerowej planszy przy gablocie, nawet w największym powiększeniu wydają się mniej wyraźne, niż leżąca obok moneta. A Muzeum dysponuje przecież bardzo dobrym studio fotograficznym.

Odwiedzajcie Czapskich. Monety oglądane  nawet przez szybkę gabloty to coś nieporównywanie więcej, niż te same monety w albumach, katalogach, na ekranie komputera.





4 komentarze:

  1. Byłem, widziałem.

    Zachęcony Pana wpisem o wystawie czasowej odwiedziłem ponownie Dworek przy Piłsudskiego 12 w Krakowie. Nasunęły mi się dwa pytania, na które być może będzie Pan potrafił udzielić mi odpowiedzi.

    Po pierwsze, jak to jest z półkopkiem litewski, który na ekspozycji stałej opisany jest jako pierwsza polska złotówka? Do tej pory żyłem w przeświadczeniu, że takim mianem można określać tymfa.

    Drugie moje pytanie dotyczy monet wystawionych na ekspozycji. Czy to są oryginalne monety pochodzące z kolekcji E. H. Czapskiego i innych donatorów czy wykonane na ich podstawie repliki? Pytam ponieważ w opisie studukatówki Zygmunta III Wazy stoi jak byk, że na rancie monety znajduje się jej nominał "100". Ja takiego nominału nie dostrzegłem, choć przyznać trzeba, że dokładne oględziny utrudnia sposób prezentacji monety (innych niekiedy również).

    Pozdrawiam,
    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Jerzy, czy jeszcze odpowiada Pan na komentarze?

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, odpowiadam.
    Na pierwsze pytanie odpowiem nowym wpisem na blogu.
    Co do drugiego - oryginały!!!

    OdpowiedzUsuń

Z powodu narastającej aktywności botów reklamowych i innych trolli wprowadzam moderowanie komentarzy.

Printfriendly