Google Website Translator Gadget

niedziela, 10 sierpnia 2025

Jarmark św. Dominika 2025

Wybrałem dzień roboczy. Pociąg wyjechał punktualnie

i punktualnie przyjechał na miejsce. Dwie i pół godziny podróży w jedną stronę, to trochę dużo, ale za to zero problemów (i opłat) z parkowaniem i kieliszek wina do obiadu można zamówić, nie obawiając się kontroli w drodze powrotnej. 
Omijając tłumy lawirujące między straganami z jedzeniem, piciem, bursztynem itp. przedarłem się na Długie Ogrody, gdzie na "przystanku retro" królują antyki i "antyki".
Tłumów nie brakowało i tu, choć sprzedający troszkę narzekali, że są zbyt daleko od centrum jarmarku i mniej odwiedzających trafia aż tak daleko. 
Przemaszerowałem od końca do końca i z powrotem. Sumiennie zaglądałem wszędzie. No prawie wszędzie, bo omijałem stoiska z płytami. Nie ograniczałem się do biernego oglądactwa, pytałem sprzedawców o monety, o medale...
Bryndza! 
Zjadłem niezły obiad, obejrzałem, co się zmieniło od poprzedniego pobytu w Gdańsku. Wyspa Spichrzów, tam jeszcze niedawno królowały ruiny!
Czasu starczyło jeszcze na wizytę w Muzeum Narodowym gdzie podziwiałem szesnastowieczne niemieckie grafiki pokazane na wystawie czasowej "Osiem i pół tygodnia. Najdawniejsze dzieła szkoły niemieckiej". 


Z muzeum na dworzec i do domu, z prawie pustymi rękami. Może za rok, dwa, trzy będzie lepiej.

7 komentarzy:

  1. Od kilku lat poziom jarmarku leci w dół, szczególnie jeśli idzie o numizmatykę.
    Stoją już tylko znani od lat "profesjonaliści", siedzący w fotelikach, z minami w stylu "nie zwracaj mi gitary ", z cenami na poziomie allegro, na próby targowania się reagujący w stylu " s...j dziadu, prędzej czy później trafi się jeleń" i bez żadnego zakłopotania opowiadający sobie na wzajem jak to za grosze kupują "unikaty" na kilogramy u "Niemca" i tu robią kasę.
    Druga grupa to hurtownicy złomem, idący na ilość i celujący cenami w dzieci lub początkujących kolekcjonerów - dawno temu przestałem się łudzić że po godzinie grzebania w takim złomie, jest szansa na wyciągnięcie jakiejś "perełki", co najwyżej można pobrudzić sobie dłonie.
    Zupełny brak drobnych zbieraczy, u których jeszcze można było trafić coś ciekawego, potargować się po ludzku lub po prostu miło pogawędzić.
    Nie wiem czy za rok w ogóle pojadę, a jeśli pojadę, pójdę pozwiedzać miasto...

    OdpowiedzUsuń
  2. Szukanie numizmatów czy znaczków pocztowych na Dominiku to już od lat strata czasu. Jarmark jest sprofilowany tak aby kusić instagramowych turystów (najlepiej zagranicznych), ewentualnie rodziny z dziećmi. Ma być kolorowo, wesoło, głośno. Mają być gofry, frytki belgijskie, kebaby, oscypki i kiełbasa z grilla. "Śmieszne" skarpetki i t-shirty, trochę bursztynu i srebra, może trochę książek, paru lokalnych akwarelistów czy portrecistów. Kupowanie antyków nie pasuje już do tego profilu - nie ten odbiorca i nie ten format.

    OdpowiedzUsuń
  3. " Z prawie pustymi rękami " - czyli jednak coś się kupiło ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 sztuka - gdybym potraktował wyjazd jako stricte biznesowy i do ceny doliczył koszty, to przepłaciłem.

      Usuń
  4. Może w przyszłości jakaś relacja z "Koła". Jeszcze w czasach studenckich (lata temu) było dość dużo stanowisk z monetami o tyle jakieś 4 lata temu byłem w okresie wakacyjnym i dosłownie nie było nikogo z monetami, może już Koło się również skończyło a może trafiłem w słaby okres wakacyjny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wybieram się do Warszawy w przewidywalnej przyszłości. Może kiedyś...

      Usuń
  5. Na giełdzie na Kole też nic już nie ma i nie da się kupić z monet - giełdy się skonczyły i koniec

    OdpowiedzUsuń

Z powodu narastającej aktywności botów reklamowych i innych trolli wprowadzam moderowanie komentarzy.

Printfriendly