Wspomniałem ostatnio, że z pewnym zdziwieniem skonstatowałem, że T. Kałkowski, redaktor Numizmatyka Krakowskiego (między innymi), nie skojarzył "słoneczka" na pięciozłotówkach z rybakiem, z nieprawidłowością działania prasy menniczej. Wspomniałem też, że technologia produkcji monet nie była wtedy (w roku 1959) tajemnicą.
Dowodem na to jest lipcowy numer "Młodego Technika" z roku 1958.
Na stronie szóstej zaczyna się artykuł Edwarda Gorola, kustosza Muzeum Warszawskiej Mennicy zatytułowany "Jak powstaje złotówka". Artykuł jest ilustrowany zdjęciami z wnętrz mennicy, pokazującymi jej urządzenia i personel przy pracy. Na przykład:
Tekst zaczyna się, jak to zwykle bywa, od "rysu historycznego", ale jego najważniejszą częścią jest opis procesu wyrobu monet - od projektu, po pakowanie i dystrybucję.
Autor pisze:
Koncepcję plastyczną monety, która powstaje najpierw na rysunku, artysta medalier rzeźbi w plastelinie w wymiarach najczęściej Od 7 do 13 razy większych od naturalnej wielkości monety i odlewa następnie w gipsie. Model gipsowy po szczegółowym cyzelowaniu (wykańczaniu) wędruje do oceny. Przeważnie organizuje się w tym celu konkurs, który stwarza możliwość wyboru spośród wielu prac.
Znaczące słowa - konkurs organizuje się "przeważnie", ale nie zawsze. Brak wzmianki, że zwykle były to (i są nadal) konkursy zamknięte, do których zaprasza się bardzo ograniczone grono projektantów.
Dalej jest opis przygotowania patrycy poprzez dwuetapowe zmniejszanie rysunku monety na maszynie redukcyjnej. A'propos takiej maszyny, E. Gorol napisał o tym urządzeniu, że
"Jest to nowość ostatniego stulecia, wprowadzona najpierw do mennictwa we Francji. Do Polski przyszła w 1904 roku i jest dzisiaj podstawową maszyną naszej Mennicy.".W roku 1904 nie było Polski (w sensie formalnym), w związku z czym nie można mówić, że w tym czasie maszyna redukcyjna pojawiła się w polskiej mennicy. Mogło natomiast takie urządzenie trafić do jakiejś firmy zajmującej się produkcją medali albo innych wyrobów tłoczonych z matryc na prasach.
Autor podkreśla wielką precyzję przenoszenia rzeźby modelu na patrycę:
"Jak bardzo dokładnie przesuwa się czujnik po powierzchni modelu (płaskorzeźby), świadczy czas konieczny na przebycie odcinka (około 10 cm) od środka projektu do jego krawędzi. Czas ten wynosi dwie doby (bez przerw)."Dziś do mennic wkroczyła technika komputerowa, skanery 3D, drukarki 3D, sterowane numerycznie obrabiarki itp., więc proces ten znacznie się skrócił, przy czym dokładność odwzorowania projektu na patrycach, matrycach i stemplach nie poprawiła się znacząco - przynajmniej w przypadku monet obiegowych.
Dalej następuje opis przygotowywania stempli i krążków i w końcu dochodzimy do opisu samego tłoczenia monet:
Otoczone krążki długimi lejami wędrują do automatów, które wykonywać będą czynności bicia monet przy pomocy przygotowanych już stempli. Leje, którymi doprowadza się krążki, pozwalają na samoczynne pobieranie przez podajniki i umieszczanie krążka dokładnie między sztancami.Na tym właśnie etapie musi dochodzić (statystyka, z nią nikt nie wygra) do zdarzeń powodujących na przykład powstawanie destruktów oraz uszkodzeń stempli.
Szybkimi uderzeniami, bo kilkadziesiąt razy na minutę, stemple wytłaczają z jednej strony godło, z drugiej nominał, przy czym górny stempel przeciska monetę w dół, która opada, otrzymując po drodze molet (ząbki) na obrzeżu.
Kałkowski z niewiadomych powodów nie skojarzył "słoneczka" pod pachą rybaka z negatywem fragmentu awersu, odciskiem stempla awersu na stemplu rewersu i oczekiwał na wyjaśnienie zjawiska ze strony "Władzy".
Kilka lat później, pisząc swoją znakomitą książkę-album "Tysiąc lat monety polskiej", opisał szczegółowo to samo, o czym napisał w MT E. Gorol. Kiedyś już o tym zresztą wspominałem w felietonach dla e-numizmatyki.
Nawiasem mówiąc, coraz częściej zabierając się za pisanie czegoś na blog, zauważam, że temat w mniejszej lub większej skali już omawiałem - albo na blogu, w którymś z felietonów, albo (i z tym jest największy kłopot) gdzieś na istniejącym do dziś lub już nie istniejącym forum numizmatycznym.
Nic to. Kilka najbliższych dni zajmie mi dokładniejsze zapoznawanie się z nową pozycją z mojej biblioteczki.
Coś na jej temat na pewno pojawi się na blogu.
do tego ostatniego zdjęcia sam jestem najbardziej ciekaw komentarzy i opinii :) pozdrawiam,łukasz
OdpowiedzUsuń