Google Website Translator Gadget

niedziela, 22 marca 2020

Napisałeś? To czemu się dziwisz.

29 stycznia opublikowałem "Miedziane monety koronne Augusta III". Zgodnie z przewidywaniami, książką zainteresowali się kolekcjonerzy osiemnastowiecznej miedzi oraz... O tym za chwilę.

Teraz chciałbym przypomnieć to, o czym zdarzało mi się pisać na blogu, w postach i komentarzach, a także o tym, co pojawiało się czasem w dyskusjach na forach numizmatycznych. Chodzi o wpływ publikacji numizmatycznych na rynek. Na notowania aukcyjne, na dostępność materiału itp.
Moje obserwacje i doświadczenia wskazują na istnienie bardzo wyraźnej korelacji. Widziałem to już w trakcie pisania artykułu o dziesięciogroszówkach 1840. Kolejnymi domysłami i odkryciami dzieliłem się na bieżąco z użytkownikami Ś.P. "Café Allegro" i z mniejszą lub większą irytacją, konstatowałem, że im więcej rzeczy ujawniam, tym trudniej przychodzi mi kupno interesujących okazów tych monet.
Rzecz powtórzyła się podczas pracy nad katalogiem monet Królestwa Polskiego 1917-1918. Nagle pokazały się liczne oferty monet z przeróżnymi zdwojeniami. Aukcje kończyły się na zaskakująco, jak na monety KP, wysokim poziomie. Jedna tylko moneta zaliczyła spadek notowań, jednofenigówka 1917. Niegdyś legendarna, w katalogach bez wycen, tylko z adnotacją "c.a" (cena amatorska), uważana za nieosiągalną dla zwykłego kolekcjonera. Jak się okazało, co pokazałem w katalogu, moneta rzadka, ale zdecydowanie pospolitsza, niż dotąd uważano. Mam odnotowanych 30 egzemplarzy z rynku numizmatycznego, a do tego dodać należy jeszcze przecież okazy muzealne. Nic dziwnego, że cena typowych, mocno skorodowanych egzemplarzy, obniżyła się kilkakrotnie.
Dobrze pamiętam też czasy "boomu lustrzankowego", kiedy kolekcjonerzy, ale przede wszystkim handlarze, z niecierpliwością czekali na kolejne wydania katalogów Fischera, Parchimowicza, Suchanka. Wydania dyktujące ceny na co najmniej najbliższe półrocze.

Revenons à nos moutons. Przeglądam wszystkie katalogi nadchodzących aukcji, a od czasu radykalnych zmian na Allegro jest ich niemało. Wystarczy rzut oka na tegoroczne zapowiedzi. Przyznaję, że widok odniesień do moich publikacji w katalogach aukcyjnych i innych wydawnictwach daje mi satysfakcję i jest zachętą do dalszej numizmatycznej zabawy. Jest to też okazja do analizy wpływu publikacji na rynek. Taką okazję będę miał jeszcze w tym miesiącu. W katalogu 15 aukcji WDA-MiM, w dużej, bo obejmującej 50 egzemplarzy grupie monet Augusta III jest aż tuzin pozycji uwzględnionych w moim katalogu, na dodatek z odniesieniami do niego umieszczonymi w opisach.
Z tych dwunastu monet tylko jedna ma cenę wywoławczą na poziomie, który uznać mogę IMHO za adekwatny do stanu i rzadkości. Za taką cenę mógłbym tę monetę kupić... gdybym nie miej jej w zbiorze. Ale mam, na dodatek lepiej zachowaną. Z pozostałych jedenastu, cenę wywoławczą jednej uważam za atrakcyjnie niską i gdybym takiej monety nie miał (a mam, i to chyba w lepszym stanie zachowania), to bym o nią powalczył. Pozostała dziesiątka ma ceny wywoławcze na poziomie, który tylko w nielicznych przypadkach mógłbym zaakceptować, jako ostateczne (i to już po wliczeniu młotkowego). Cóż. Może nie nadążam za rynkowymi trendami. Nie mam przecież takiego doświadczenia, jak na przykład szef GNDM, nie znam się na strategiach biznesowych, bo monetami nie handluję.

W każdym razie:
  • Czekam z dużym zaciekawieniem na finał aukcji WDA-MiM, którego to finału nie omieszkam tu skomentować.
  • Jaki by ten finał nie był, na pewno nie ujawnię przedwcześnie następnego tematu, do którego się przymierzam - chciałbym móc kupować monety z nim związane po cenach nie zmuszających mnie do pozbywania się innych części mojego zbioru (choć argumentacja D. Marciniaka przedstawiona w wyżej podlinkowanym filmie brzmi bardzo rozsądnie). 

1 komentarz:

  1. Kilka dni temu słyszałem podobną historię. Jest taki gość na YouTube - ksywa Hallack, który prowadzi też kanał numizmatyczny, na którym opowiada o monetach, polecam jego filmiki. Przy okazji materiału o talarach strzeleckich, wspominał, że pewnego dnia postanowił pochwalić się swoim zbiorem w sieci i ... ukręcił sobie powróz, bo od tego czasu zainteresował tymi monetami kilku kolekcjonerów, którzy podbijali ceny, przez co chłopak nie mógł sobie pozwolić na poszerzanie kolekcji. Od tej pory nic już nie było takie samo.

    OdpowiedzUsuń

Z powodu narastającej aktywności botów reklamowych i innych trolli wprowadzam moderowanie komentarzy.

Printfriendly