Google Website Translator Gadget

niedziela, 29 marca 2020

Bańka, czy nie bańka?

Aukcja, o której pisałem w poprzednim poście przeszła do historii.
Licytowałem, tzn. ustawiłem limity dla trzech pozycji. Rezultat? Mizerny, żeby nie powiedzieć klęska.
oferta / limitcena końcowawynik
260.00 PLN500.00 PLNprzegrana
80.00 PLN160.00 PLNprzegrana
220.00 PLN1 600.00 PLNprzegrana
Ta trzecia, właściwie nie była próbą zdobycia monety. Bardziej chodziło mi o zabezpieczenie przed przegapieniem wyniku. Chyba już tu pisałem, że od dawna, zamiast obserwowania interesujących mnie aukcji na Allegro czy eBay, ustawiam możliwie niski limit. To gwarantuje mi otrzymanie wiadomości o końcowym rezultacie, a od czasu do czasu zdarza się wygrana z końcową ceną na bardzo atrakcyjnym poziomie. Tydzień temu napisałem 
"Z tych dwunastu monet tylko jedna ma cenę wywoławczą na poziomie, który uznać mogę IMHO za adekwatny do stanu i rzadkości. ... Z pozostałych jedenastu, cenę wywoławczą jednej uważam za atrakcyjnie niską..."
No to po kolei.
Monetą, której cenę wywoławczą uznałem za odpowiednią do stanu i rzadkości był szeląg z kontrmarką.
Wystawiony za 50 złotych, sprzedany za 138, czyli zgodnie z estymacją - nie mam nic do dodania.
Atrakcyjnie niską cenę wywoławcza miał grosz z 1752 roku.
Wywoławcze 200 zł dałbym bez chwili namysłu. Sprzedano za 1840 zł. Przebicie tylko dziewięciokrotne, bo odstraszały brzydkie rysy na rewersie, przypominające justowanie, ale tylko przypominające. Miedzi nie justowano, te monety bito al marco. Ustalano tylko ilość albo kwotę, którą należało wybić z ustalonej ilości miedzi. Mój egzemplarz kupiłem niecałe siedem lat temu za 1/3 ceny z WDA-15. 
Pozostała dziesiątka monet uzyskała ceny abstrakcyjnie wysokie. Nie wiem z jakiego powodu pospolity szeląg 1753-B został wystawiony za 200 zł z oszacowaniem 400-900 zł. Nie wiem, z jakiego powodu ktoś zapłacił (?) za niego 604 zł. 
Co zadecydowało? Grading - przecież zaledwie XF 40. Może pomogły dodane do niego dwie literki BN. Mój katalog? Chyba nie, bo S.53.B.V.b opisałem, jako pospolity. Może ktoś dopatrzył się drobnych różnic w portrecie w stosunku do zdjęcia z katalogu i uznał, że będzie mieć "nienotowany wariant"? "Jasnobrązowa patyna, bardzo ładny egzemplarz." z aukcyjnego opisu nie są przesadną reklamą w stylu JEDYNY, WYJĄTKOWY, NAJRZADSZY, MAX NOTA itp. Jedyne, co przychodzi mi do głowy, jako uzasadnienie takiej ceny, to zdanie, które umieściłem na zakończenie opisu części katalogowej w mojej książce: 
Wszystkie szelągi i grosze koronne Augusta III w bardzo dobrym stanie zachowania, nienoszące śladów pobytu w ziemi są co najmniej „dość rzadkie”, niezależnie od rocznika, odmiany i wariantu.
Tylko, jak mają się do tego ceny pozostałych dziewięciu monet? O trzech można by od biedy  powiedzieć, że śladów "banku ziemskiego" nie mają, choć to wcale takie pewne nie jest. Reszta, to monety całkiem nieźle zachowane, ale ewidentnie "z ziemi".

Niedawno Eleniasz (pozdrowienia!) na swoim blogu "Srebrne monety SAP i... inne pasje" napisał, że ostatnio doskwiera mu "...niedostatek ciekawych monet w handlu które są w moim zasięgu cenowym...". Mam ten sam problem i jak w wielu innych przypadkach, jego przyczyny upatruję w coraz powszechniejszej, nie tylko polskiej przypadłości. Jest nią żądza pieniądza i bynajmniej nie chodzi mi o pieniądz - numizmat, tylko o kasiorę, kapuchę i inne pieszczotliwe określenia żywej gotówki. 
Problemem nie są przesadnie entuzjastyczne opisy monet serwowane przez sprzedawców. Mogą sobie pisać co chcą o sprzedawanych przez siebie monetach. Eleniasz się na to nie nabierze, ja się nie nabiorę... Problemem są motywowane chęcią zysku za wszelką cenę, manipulacje zdjęciami monet (kiedy nie mamy możliwości bezpośrednich oględzin i umiejętności posługiwania się programami do obróbki obrazu, to bardzo często pomaga) i manipulacje samymi monetami - agresywne czyszczenie lub naprawy, sztuczne patynowanie itp. 
Problemem dużym jest, że na te manipulacje nabierają się i tym samym psują rynek, ludzie z głębokimi portfelami, mamieni "poradnikami inwestycji alternatywnych", a problemem jeszcze większym, że jeśli nikt się nie nabierze, to sprzedający cudownie przeistacza się w kupującego, a w annałach odkłada się kolejny "rekord cenowy" (do wykorzystania w opisach na kolejne aukcje).

Przez najbliższe miesiące, szanse na zakupy na giełdach (a nawet w sklepach) maleją do zera - z epidemią nie ma żartów. Jesteśmy skazani na zakupy w sieci. Do zagrożeń związanych z nieuczciwymi praktykami sprzedawców doszło zagrożenie zarażenia tym paskudnym wirusem. Naprawdę trzeba zachowywać dużą ostrożność w kontaktach z kurierami, w wizytach na poczcie i z samymi w końcu przesyłkami. Pamiętajcie o tym!

 

1 komentarz:

  1. Widzę Panie Jurku, że mamy podobne odczucia co do kierunku rozwoju rynku numizmatycznego i pewnie dlatego obydwoje osiągamy ostatnio takie marne wyniki na aukcjach... Kijem się Wisły nie zawróci, ale zawsze warto szczerze napisać swoje zdanie. Zobaczymy jak zachowa się rynek w czasie kryzysu. Dużo zdrowia życzę i dziękuję za fajny wpis.

    OdpowiedzUsuń

Z powodu narastającej aktywności botów reklamowych i innych trolli wprowadzam moderowanie komentarzy.

Printfriendly