Google Website Translator Gadget

niedziela, 8 marca 2020

Czytajmy książki.

Brakło mi cierpliwości by poczekać aż Biblioteka Narodowa opublikuje coroczny raport na temat czytelnictwa w Polsce. Poprzedni, opublikowany w marcu 2019 podsumowywał nasze osiągnięcia w roku 2018. Przypuszczam, że raport za rok 2019 niestety nie przyniesie poprawy. Niestety, bo stan czytelnictwa jest żałosny. Wystarczy rzut oka na wykres opublikowany przez BN 24 marca 2019.
Przeszło 60% mieszkańców Polski nie przeczytało w roku 2018 ANI JEDNEJ książki! Dla mnie niewyobrażalne. W tym roku już udało mi się zawyżyć średnią dla grupy najaktywniejszych czytelników (granatowe słupki na wykresie), a mamy dopiero początek marca.
Ostatnia z moich tegorocznych lektur, to "Leonardo Da Vinci" Waltera Isaacsona. Biografia jednego z najdziwniejszych, jeśli nie najdziwniejszego europejczyka, po którym pozostało kilkanaście obrazów (o ile wszystkie naprawdę wyszły spod jego ręki), w części nieukończonych. Nieukończonych, bo albo nie uznał ich za życia za dzieła gotowe, albo nie miał czasu na ich ukończenie. Czasu nie miał, bo ciekawiło go wszystko, a jak coś go ciekawiło, to starał się dowiedzieć o tym czymś jak najwięcej. Rozrzut tematów zainteresowań imponuje. Od geologii i hydrologii, przez anatomię, fizykę, mechanikę, architekturę, scenografię... Trudno znaleźć dziedzinę, którą się nie zajmował. Ze zdumieniem przeczytałem, że w swoich notatnikach zapisał zdanie, które dwieście lat później powtórzył Izaak Newton, a które znamy dziś jako pierwszą zasadę dynamiki. Christiaan Huygens też miałby łatwiej, gdyby znał notatki Leonarda, bo znalazł by w nich opis zachowania dźwięku przechodzącego przez ścianę z dwoma otworami. A co powiecie o takim zdaniu "Słońce się nie porusza"?
Leonardo notował wszystko. Dziś znamy około siedem tysięcy kart z jego zapiskami i rysunkami. Z wiarygodnych źródeł wiadomo o dalszych przynajmniej sześciu tysiącach kart. Za zbiór siedemdziesięciu dwóch kart tworzących tzw. Kodeks Leicester, Bill Gates zapłacił w 1994 roku prawie trzydzieści jeden milionów dolarów.
Na 638 stronie książki Isaacsona znalazłem informację, że "Da Vinci wykonał również dla Juliana (papieża) projekt prasy do produkcji monet o gładkich i równych krawędziach". Skoro wykonał projekt, to może i o nim coś zanotował. Chwila pracy wyszukiwarki i jest.
Mamy nie jedno urządzenie, tylko dwa - urządzenie do wycinania równych, okrągłych krążków i urządzenie do właściwego ustawianie stempli menniczych, zapewniające centralne bicie monet, eliminujące niedobicia wynikające z nierównoległego ułożenia płaszczyzn stempli. Nie bardzo wyobrażam sobie bicie na niej masowych nakładów monet niskonominałowych, ale papieskie złoto mogło by wyglądać znakomicie.
Przy okazji poszukiwań projektu Leonarda trafiłem na masę innych przedstawień różnych etapów produkcji monet. Na przykład taka angielska grafika
z prasą - balansjerką. Taką samą, jak używane do bicia monet Augusta III. Nie tylko miedzianych.

Czytanie zawsze zajmowało mi trochę czasu i nadal zajmuje. Oprócz książek są to głównie lektury internetowe - fora dyskusyjne, katalogi aukcyjne, blogi...
Przeglądam oczywiście oferty sklepów numizmatycznych i katalogi nadchodzących aukcji, bo z mniejszym lub większym powodzeniem usiłuję powiększać zbiór. Ostatnio z mniejszym, bo coraz częściej ceny zdecydowanie przekraczają moje możliwości. Ale nie tylko ceny bywają problemem. Mam w zbiorze takiego trojaka.
Brzydki, ale rocznik na tyle rzadki, że kiedyś się na niego skusiłem z nadzieją, że prędzej, czy później trafi się ładniejszy egzemplarz. Kilka dni temu wypatrzyłem, ale mimo że ładniejszy, to nie całkiem.
Jakoś nie mam zaufania do tej jedynki. Nie zalicytuję.
Jeszcze dwa obrazki z aukcji zakończonej w lutym. Tym razem nie zamierzałem licytować.
Cena, przyznaję, mocno mnie zaskoczyła. Firmę chyba też, bo cena szacunkowa była dość skromna, a ilość przebić, całkiem, całkiem...
Patrząc teraz na te zrzuty z ekranu, mam trochę wyrzutów sumienia, bo ślęczę właśnie nad kolejnym wydaniem tego katalogu. Będzie w formie e-booków i będzie z możliwością druku na zamówienie, jak te, i znacznie taniej, niż na WCN.

1 komentarz:

  1. Sprzedaż literatury na WCN to trochę dla mnie abstrakcja. Ceny rosną wszędzie, to fakt ale tam to już jest nieraz kosmos. 1000 zł za Igera, na allegro dało radę kupić za +/- 450. Na WCN za 1000 lat monety polskiej Kałkowskiego 200 zł nie jest jakimś novum, podczas gdy na allegro da się znaleźć za 50-60 zł egzemplarze z III-go wydania. Dalej - wydrukowany katalog półtoraków w wersji jeszcze STARSZEJ niż Adam Górecki udostępniał u siebie ZA DARMO poszedł za >100zł. No i Pana katalog monet II RP... wszystkie 3 (Królestwo polskie, II RP i PRL) udało mi się zdobyć na rynku wtórnym na mniej niż 100 zł a było to przed tym jak była opcja ich wydrukowania na ridero. Magia tam chyba działa na tym WCN albo mają klientelę, co na plebejskie allegro nie zagląda :)

    OdpowiedzUsuń

Z powodu narastającej aktywności botów reklamowych i innych trolli wprowadzam moderowanie komentarzy.

Printfriendly