Google Website Translator Gadget

wtorek, 22 czerwca 2021

Kolekcjoner... od chwalipięty do mentora

Kolekcjoner, to prawie zawsze CHWALIPIĘTA. Prawie, bo wyłamują się z tej reguły przypadki patologiczne - zbieracze, którzy ukrywają swoje rarytasy, nie dzielą się nimi z nikim. Nikomu nie pokazują, nikomu o nich nie opowiadają, nie udostępniają do badań, publikacji, na wystawy. Nazwałem te przypadki patologicznymi, bo albo są to posiadacze okazów pozyskanych nielegalnie, jak słynny już miłośnik Moneta, który ukradł "Plażę w Pourville" z Muzeum Narodowego w Poznaniu, albo osoby chorobliwie nieufne - w obu przypadkach można mówić o patologii.

Chwalić się można na wiele sposobów. W czasach przedinternetowych dominował przekaz bezpośredni, rozmowa w cztery oczy lub w większym gronie, kiedy zaczęły powstawać stowarzyszenia kolekcjonerskie. Za pewną formę chwalenia się, można uznać prywatne muzea, wywodzące się ze znanych już w średniowieczu gabinetów osobliwości. Ich charakter lepiej oddaje niemiecka nazwa - kunstkamera, czyli gabinet sztuki. Już w XVI wieku Kunstkamerami chwalili się prawie wszyscy władcy niemieckich, włoskich i francuskich księstw i królestw. Wiele z nich było publicznie dostępnych. Część z nich przetrwała i po włączeniu w zbiory muzealne, jest udostępniana publiczności (np. kompleks muzeów drezdeńskich).

Z czasem kunstkamery zaczęli tworzyć arystokraci, duchowni, bogaci kupcy i mieszczanie oraz szkoły. Polskim przykładem jest oczywiście puławska Świątynia Sybilli założona przez Izabellę Czartoryską, oraz, by pozostać w kręgu numizmatyki, zbiory gdańskiego Gimnazjum Akademickiego, Biblioteka Liceum Krzemienieckiego i niemożliwe przecież do pominięcia, zbiory Emeryka Hutten-Czapskiego, Jerzego Dunin-Borkowskiego... Mógłbym tak długo wymieniać

Na wszystkich forach numizmatycznych, które znam, pojawiają się wpisy  kolekcjonerów chwalących się nowymi nabytkami. Często zakłada się na nich specjalnie do tego celu przeznaczone wątki. Na forum TPZN jest na przykład wątek zatytułowany
Połowy drobnicy staropolskiej (i nie tylko drobnicy). Zanim do niego zajrzycie, przeczytajcie proszę mój wpis z listopada 2018, zatytułowany, a jakże, Połowy drobnicy staropolskiej. Wpis ujawniający moje oczywiste ciągoty do chwalenia się monetami pozyskiwanymi do zbioru, ale  co ważniejsze, przedstawiający kolekcjonera nie ograniczającego się do gromadzenia monet. Kolekcjonera, którego można nazwać i BADACZEM i AUTOREM (o tych wcieleniach w późniejszych odcinkach), ale również MENTOREM, NAUCZYCIELEM. Nie chcę przepisywać tego, co we wskazanym wpisie już napisałem. Przeczytajcie, odszukajcie wykład, wysłuchajcie go uważnie. 

Skoro już o chwaleniu się nowymi nabytkami mowa, to... nie bardzo mam się w tym roku czym chwalić. Jakoś nie mam szczęścia. I portfel też chyba za chudy, jak na tegoroczne ceny. Najciekawszą zdobyczą pochwaliłem się już w styczniu. A co tam. Pokażę to maleństwo jeszcze raz (opis w linku powyżej).

"Pochwalę się" też zakupem nieudanym. 


Gdybym takiego grosza nie miał, gdybym się już nim wcześniej nie chwalił, licytowałbym wyżej. A tak, to ustawiłem niewysoki limit, na zasadzie "pewnie nie wygram, ale na pewno nie przegapię zakończenia i zapiszę kolejne notowanie, a jeśli konkurencja zasugeruje się ceną szacunkową (60 zł !!!) to będzie to lepsza lokata, niż banki oferują". O tej zasadzie jeszcze w którymś odcinku więcej napiszę.

Pan Dariusz Marzęta nie jest wyjątkiem. Jest nas "mentorów" (nas, bo i siebie do tego grona zaliczam) wielu i to nasze grono rośnie. Tradycje mamy znakomite. W końcu jesteśmy kontynuatorami tego, co zaczęli Beyer, Bartynowski, Ryszard, Czapski, Mańkowski czy Kałkowski. Jesteśmy kolekcjonerami, którzy oczywiście chwalą się swoimi zbiorami, ale też "chwalą się" swoją wiedzą na temat monet - ich historią, znajomością technik produkcji, regułami przechowywania i konserwowania. Dawniej, ale i teraz również, to "chwalenie się" odbywało się najczęściej podczas zebrań klubowych PTAiN i później PTN i innych stowarzyszeń kolekcjonerskich. Oczywiście pewną jego formą były też publikacje w Biuletynie Numizmatycznym i regionalnych periodykach. Nową formą (w sensie organizacyjnym) są sesje wykładowe organizowane przez muzea oraz domy aukcyjne. Nową formą (w sensie technicznym), są internetowe blogi, videoblogi, podcasty oraz cykle krótszych lub dłuższych filmów udostępnianych na stronach internetowych, np. na YouTube. Tradycyjne prelekcje (wykłady), o ile nie pojawiają się przeszkody formalne, też coraz częściej są nagrywane i udostępniane wszystkim chętnym.

W tym miejscu musi pojawić się ostrzeżenie. Filmy na YouTube i podobnych serwisach może umieszczać każdy. I może, niestety, pleść totalne bzdury i pokazywać rzeczy wołające o pomstę do nieba. Zalecam szczególną ostrożność w korzystaniu z porad dotyczących "cudownych" metod czyszczenia i konserwacji monet. Można je oczywiście oglądać, ale najlepszą nauką, jaką można i należy z nich wyciągnąć, jest rezygnacja z reklamowanych w nich metod i środków. Wystarczy porównać wygląd monet na początku filmu, przed "zabiegami" i na jego końcu. Niewiele się pomylę, szacując, że 99 na 100 "wyczyszczonych" monet, to monety bezpowrotnie zniszczone. Zanim więc postanowicie pochwalić się swoimi umiejętnościami i osiągnięciami w dziedzinie konserwacji monet, mocno się zastanówcie - szkoda tych monet. Będę o tym jeszcze pisał w odcinku o KONSERWATORACH. 

Chwalipięctwo nie jest niczym złym, ale może mieć złe skutki nie tylko dla monet, ale i dla chwalipięty. Rzecz w tym, że trzeba mieć instynkt samozachowawczy. Zaglądam często na forum "poszukiwaczy skarbów". Jest tam między innymi wątek pod wdzięcznym tytułem ...piątkowy wącik chwalipięty.... Jeden z wielu, w którym poszukiwacze chwalą się swoimi znaleziskami, ale w odróżnieniu od innych, zakończony (zawieszony?) w roku 2019. Przypuszczam, że jego autor uznał, iż po niedawnych zmianach, ustawa o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami wprowadziła tak daleko idące restrykcje wobec "kopaczy", że  kontynuowanie wątku jest po prostu niebezpieczne. Jak działa ta ustawa, przekonał się na własnej skórze pan Jacek Urbański z Gdyni. Jeden z wielu gazetowych tekstów opisujących jego przypadek ma tytuł "Policja zarekwirowała kolekcjonerowi 13 tys. monet. Sprawę umorzono, ale cenny zbiór nie wrócił do właściciela". Poszukajcie w sieci, poczytajcie i zastanówcie się, na ile chwalenie się swoimi zbiorami jest bezpieczne. 

Moje rady w tym zakresie są, myślę, jasne i uzasadnione:

  • należy unikać chwalenia się "wykopkami" - monetami noszącymi świeże ślady długiego pobytu w ziemi,
  • lepiej unikać chwalenia się zakupionymi na Allegro, OLX, eBay itp. dużymi zespołami monet, zespołami o cechach charakterystycznych dla skarbów (niezależnie od ich wieku, no, może do PRL nikt się nie przyczepi)
Jeszcze jeden nieciekawy aspekt zbyt ufnego chwalenia się kolekcją - chwalmy się tak, by nie prowokować wizyt włamywaczy. Warto unikać podawania w sieci dokładnej lokalizacji. Dobrą praktyką jest korzystanie przy zakupach z systemów płatności z pośrednikiem, tak by sprzedawca lub nabywca nie znał ani Waszego numeru konta, ani adresu, który pojawia się na tradycyjnych przelewach. Warto korzystać z paczkomatów, a w przypadku tradycyjnej poczty, z wysyłki na jakiś inny adres, np. do pracy, jeśli to tylko jest możliwe. Dobrze mieć skrytkę pocztową.
A jeśli już stało się i Wasz adres nie jest pilnie strzeżoną tajemnicą, nie chwalcie się w mediach społecznościowych, że właśnie siedzicie gdzieś daleko od domu, pod palmami, na plaży, w górach i innych fantastycznych miejscach, ani że coś takiego macie w planach. 

Chwalić się można nie tylko przed innymi kolekcjonerami.
Krystyna Zachwatowicz śpiewała kiedyś pod Baranami:
...a potem on powiedział, żeby pójść do niego
że on obrazki różne ręczne w domu ma
Obrazków nie miał, tylko tapczan, tam gdzie śpi
i czyja nózia? - tak się pytał, że niby nie wie czyja...
i różne inne części także ściskał mi

Tylko pamiętajcie, że ostrzegałem. Żeby się potem nie okazało, że jakiś dukacik wylądował u jubilera i zamienił się w (nawet ładny) pierścionek.



5 komentarzy:

  1. Ja wychodzę z założenia, że można się chwalić tylko w wąskim gronie najbliższym kolekocjonerom których się zna i do których ma się zaufanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zahaczył Pan o ciekawy wątek w tym wpisie. Myślę tutaj o monetach pozyskanych z poszukiwań wykrywaczem... i mam bardzo konkretne pytanie - ciekaw jestem czy będzie Pan chciał w ogóle wyrazić swoje zdanie w tej kwestii.

    Czy uważa Pan, że monety pozyskane z poszukiwań wykrywaczem powinny legalnie trafiać w ręce poszukiwaczy, czy też powinny być uznawane za zabytki i trafiać do Skarbu Państwa/Muzeum ?

    Dla mnie jest to temat bardzo zawiły, z jednej strony rozumiem, że to co wykopuje się z ziemi ma jakąś wartość zarówno historyczną jak i materialną więc dla czego miało by nie być własnością całego społeczeństwa. Z drugiej strony ktoś kogo to pasjonuje podejmuje pewien trud poszukiwań więc dlaczego nie mógłby wejść w posiadanie czegoś po co inni nie chcą sięgnąć ? Ponadto są jeszcze inne zawiłe kwestie... można znaleźć monetę sprzed 400 lat o tak pospolitym typie że nie wniesie nic ani materialnie ani historycznie do zbioru muzeum, zostanie schowana głęboko w regałach i dalej nikogo nie będzie cieszyć... ale faktycznie może być to też ten jeden jedyny nie opisany do dzisiaj typ. Może się też zdarzyć, że nawet pod kątem historycznym dla nauki więcej wniesie posiadany przez kogoś w szufladzie nie znany dotąd egzemplarz "próby" monety PRL niż znaleziony przez poszukiwacza denar krzyżowy... no i kwestia samej numizmatyki/kolekcjonerstwa... czy nie kłuci się trochę to, że możemy monety pozyskiwać na targach staroci, aukcjach internetowych, wymieniać się itd... ale nie można pozyskać ich przez "wykopki" ...
    Ciekaw jestem Pańskiego zdania. Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To temat na osobny, duży wpis. Może za tydzień, dwa...

      Usuń
  3. Poruszył Pan bardzo ważny aspekt związany z bezpieczeństwem podawania swoich danych podczas zakupów. Czy może Pan wskazać którzy pośrednicy podczas dokonywania płatności nie przekazują danych adresowych kupującego. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby to sprawdzić, trzeba sprzedać kilka rzeczy korzystając z różnych form płatności. Z moich doświadczeń wynika, że anonimowo docierają płatności po sprzedaży na OLX przy korzystaniu z opcji "Przesyłka OLX". Chyba podobnie jest, kiedy nabywca płaci przez PayPal, ale tu pewności nie mam. Rzadko sprzedaję.
      W zachowaniu anonimowości pomaga też korzystanie z paczkomatów.

      Usuń

Z powodu narastającej aktywności botów reklamowych i innych trolli wprowadzam moderowanie komentarzy.

Printfriendly