Google Website Translator Gadget

wtorek, 17 stycznia 2017

Miedziaki koronne Augusta III - Dramatis personæ

W roli głównej, król
August III Sas (Fryderyk August Wettyn)

Muzeum Narodowe w Gdańsku
fotografia autora

Augustus III, Dei Gratia Rex Poloniae, Magnus Dux Lithuaniae, Russiae, Prussiae, Masoviae, Samogitiae, Kijoviae, Volhyniae, Podoliae, Podlachiae, Livoniae, Smolensciae, Severiae, Czerniechoviae, nec non hereditarius Dux Saxoniae Princeps et Elector etc.
a po naszemu August III, z Bożej łaski król Polski, wielki książę litewski, ruski, pruski, mazowiecki, żmudzki, kijowski, wołyński, podolski, podlaski, inflancki, smoleński, siewierski, czernihowski, a także dziedziczny książę saski i książę-elektor etc.

Podobno (tak twierdził Konopczyński, a może Kraszewski???), co rano król zadawał pytanie
- Brühl, hab'ich Geld?
na które zawsze słyszał w odpowiedzi
- Ja, Majestät.
I w ten elegancki sposób pojawia się osoba numer dwa - najważniejszy minister Augusta III, Heinrich von Brühl.
By Louis de Silvestre - www.wilanow-palac.pl, 
Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=12244132

To z jego poduszczenia August III miał zdecydować się na uruchomienie bicia pieniądza dla Polski wbrew Pacta Conventa, bez zgody Senatu Rzeczpospolitej. Rola ministra Brühla nie miała się ograniczyć do tylko inspiracji. Brühl najprawdopodobniej posunął się do bicia polskiej monety na własny (ze wspólnikami oczywiście) rachunek. Najprawdopodobniej odbywał się to na Spiszu, w Lubowli. Na uboczu, de facto, poza granicami Rzeczpospolitej, bez większych przeszkód, bo po śmierci królowej Marii Józefy to Brühl objął Starostwo Spiskie. Formalnie, bo już wcześniej sprawował tam rzeczywistą  władzę. Nie brakowało mu więc okazji by wykorzystać bliskość kopalń miedzi i srebra oraz chłonność rynku Rzeczpospolitej, potrzebującego pieniądza.

Ponieważ ograniczam się do monet miedzianych, następną osobą którą należy tu wymienić jest Friedrich Wilhelm ô Feral. W roku 1749 jednocześnie mincmistrz drezdeński i generalny probierz Saksonii. Jego inicjały pojawiają się na polskim srebrze bitym w Saksonii, na miedziakach nie, choć te pierwsze - szelągi z rocznikami 1749 i 1750 - wybito w Dreźnie. Nie dziwmy się, bo czy było by rozsądne firmowanie własnym nazwiskiem nie do końca legalnego przedsięwzięcia? Pierwsze szelągi zaprojektowali Christian Sigismund Wermuth i Johann Wilhelm Höckner. Wermuth, był synem najznakomitszego chyba saskiego medaliera Christiana Wermutha. Urodzony w Dreźnie w 1710 r. dożył sędziwego, jak na owe czasy wieku 81 lat. Nie zapisał się w historii, jako wielki medalier, przypisuje mu się jeden tylko medal upamiętniający brunszwicki kongres pokojowy z roku 1715 - medal powstał oczywiście znacznie później. To Wermutch właśnie wykonał stempel próbnego szelaga z 1749 r. Wykonawcą produkcyjnych stempli szelągów z roku 1749 był Höckner, uczeń (jeden z wielu) Christiana Wermutha.  Główny okres jego działalności przypadł na lata 1702-1733. Polskie szelągi były być może jego ostatnią pracą. Zmarł w roku 1749. W roli rytownika stempli polskich szelągów zastąpił go Carl Christoph Pribus, o którym niewiele wiadomo, poza tym, że pracował w mennicy drezdeńskiej aż do śmierci w roku 1787.

Kolejną osobą, o której powinienem wspomnieć jest Johann Gotthelf am Ende, zarządca (faktor) mennicy w Gruntalu. Am Ende nie zatrudniał własnego medaliera. Stemple szelągów bitych w jego mennicy powstawały w Dreźnie. Ich autorem był wspomniany wyżej Pribus. To tłumaczy stylistyczną jednorodność szelągów drezdeńskich (1749 i 1750) i późniejszych, gruntalskich (1751-1755).
Pracownikiem odpowiedzialnym bezpośrednio za produkcję monet był Johann Friedrich Renner, wcześniej pracujący w Dreźnie. 
Wbrew powszechnemu (w Polsce w każdym razie) przekonaniu, że Gruntal bił polskie szelągi tylko do roku 1755, do produktów tej mennicy musimy dopisać grosze. Pisałem o nich bardzo niedawno. Zanim do tego doszło, jeszcze w roku 1756, tajny rozkaz króla polecił pewnemu obrotnemu człowiekowi uruchomić dopiero co zamkniętą mennicę w Gruntalu i wybić w niej partię szelągów z wsteczną datą 1755 r. Człowiekiem tym był Peter Nicolaus von Gartenberg. Polecenia prawdopodobnie nie wykonał - brakło czasu, bo w lutym 1757 r. wkroczyli tam Prusacy.
Przyszedł rok 1762. Gruntal wrócił już pod kontrolę Saksonii. Lipsk był jeszcze w rękach pruskich, więc właściciel koncesji na bicie w tej mennicy srebra i złota dla Polski, Christian Gottlob Frege wystarał się o pozwolenie na uruchomienie mennicy w Gruntalu. Koncesję uzyskał, ale z zastrzeżeniem, że monety mają mieć daty wsteczne 1754 i 1755. Tym razem się udało, a i w tej operacji brał udział Gartenberg.

Mennica w Gubinie była przedsięwzięciem na większą skalę. Początkowo jej organizacją i zarządem zajmował się Francisco Theodor Freiherr von Stein (w literaturze spotyka się pisownię von Stain, ale również vom Stein). Przebieg wydarzeń zdaje się wskazywać, że pułkownik von Stein (pozostańmy przy tej pisowni) przecenił i swoje umiejętności w zakresie zarządzania i swoje możliwości finansowe. Jego kontrakt przewidywał ponoszenie wszelkich kosztów, począwszy od budowy i wyposażenia mennicy, przez zakup surowca i opłacanie personelu, po transport gotowych monet do wyznaczonego miejsca. Rozliczać miał się co kwartał. Dość szybko zadłużył się u Friedricha Ernsta Hertela, niższego stopniem, bo tylko kapitana. W rezultacie, od 1 listopada 1753 Hertel prowadził mennicę w Gubinie już samodzielnie.

W odróżnieniu od Gruntalu, Gubin miał własnego medaliera. Był nim Johann Friedrich Stieler (1729-1790), początkowo pracujący w Dreźnie - tam wykonał pierwsze stemple do szelągów 1751 z literą S - później w Gubinie, a od roku 1756 do śmierci na powrót w Dreźnie. Stieler od początku wykonywał stemple we własnej manierze. I portret króla i tarcza herbowa na rewersie są istotnie różne od projektu Wermutha. Przypomnę zdjęcia z wpisu Gdzie bito grosze koronne Augusta III.
 
Poszukując materiałów do książki, którą piszę, nie mogłem pominąć Numismatyki Krajowej Stężyńskiego-Bandtkie. A tam znienacka pojawia się nazwisko Stielera, ale wcale nie w związku z Augustem III.
Odszukałem więc publikację Lengnicha, w której rzeczywiście jest mowa o tym, że stemple trojaków Poniatowskiego z lat 1765 i 1766 (z popiersiem w zbroi) wykonał w Dreźnie nie kto inny, jak Stieler.

Stemple obu tych monet wyszły spod ręki J. F. Stielera.

Errata - 21 stycznia 2017
Według R. Janke, stemple trojaka którego przypisałem Stielerowi wyszły spod ręki jednego z braci Ludewig. Niestety, nie mam trojaka Stielera, aby go tu pokazać.

Związków między polskimi mennicami zarządzanymi przez Gartenberga i saskimi mennicami produkującymi miedziaki koronne Augusta III jest więcej. Na przykład likwidatorem mennicy w Gubinie (na początku 1756) był urzędnik mennicy drezdeńskiej, Benjamin Hunger. Urzędnik ten w roku 1766 czasowo pracował dla Gartenberga w Warszawie.

Uznałem, że dobrze będzie przedyskutować te sprawy z uznanym specjalistą od mennictwa Stanisława Augusta, Rafałem Janke.
Pan Rafał zwrócił uwagę na wielkie podobieństwo, a właściwie identyczność punc, które posłużyły do stworzenia niektórych stempli groszy z datami 1754 i 1755, z puncami którymi wykonano stemple groszy Poniatowskiego dla mennicy krakowskiej. Jej zarząd - nie trzeba chyba przypominać - sprawował Gartenberg. Dla ścisłości, chodzi o punce Orłów i Pogoni.
Gartenberg musiał zdawać sobie sprawę, że znalezienie biegłego rytownika stempli w Krakowie, w którym mennica działała ostatnio za Sobieskiego, było praktycznie niemożliwe. Wykorzystał więc swoje powiązania z mennicami saskimi, głównie z Dreznem i zapewnił nowym polskim mennicom znakomitych fachowców. Dla kwestii związanych z mennictwem Augusta III ma to o tyle znaczenie, że nie znamy miejsca wybicia niemałej ilości odmian groszy Wettyna z datami 1754 i 1755. Jeśli znalibyśmy nazwiska medalierów monet Poniatowskiego używających punc, którymi wcześniej tworzyli stemple monet Wettyna i jednocześnie mieli wiedzę o tym, gdzie ci fachowcy wcześniej pracowali, mielibyśmy niemal pewność co do miejsca wybicia tych tajemniczych groszy. Na przykład tego:

Niemal, a nie na pewno, bo jak widać, nie zawsze używano stempli tam, gdzie je wykonywano. Niestety, o szeregowych pracownikach mennic źródła zazwyczaj milczą. Czy zawsze, znów nie wiemy.

Jacek Staszewski we wstępie do swojej książki "August III Sas" pisze "Archiwum drezdeńskie dysponuje setkami tysięcy tomów archiwaliów z czasów Augusta III i przejrzenie ich jest zadaniem wykraczającym poza życie jednego historyka." (podkreślenie moje). Uważam za wielką szkodę, że w naszej historiografii ciągle więcej znaczą pełne uprzedzeń poglądy Konopczyńskiego i Askenazego, niż rzetelne analizy źródeł archiwalnych. Tylko komu chce się jeszcze grzebać w starych papierzyskach, komu chce się uczyć archaicznej niemczyzny, odcyfrowywać ręczne pismo tak niepodobne do współczesnego.
 

sobota, 7 stycznia 2017

Gdzie bito grosze koronne Augusta III.

Pierwsze grosze koronne Augusta III wybito w 1752 r. w Gubinie. Tu żadnych wątpliwości nie mamy. To rzadkie monety. Znamy dwie odmiany różniące się rewersami, a właściwie dolną częścią rewersu.
 
Rok 1753 przyniósł niewielkie tylko zmiany - oprócz groszy z AVGVSTVS na awersie, zaczęto bić grosze z imieniem króla z literami U w miejsce V. Do tego doszło kilka wariantów rewersu. Nadal jednak wszystkie te grosze bito w Gubinie.
 
 
Nie pokazuję tu wszystkich wariantów groszy z datą 1753, bo nie jest celem tego wpisu przedstawienie pełnego katalogu. Dzisiaj chodzi o próbę wskazania miejsc bicia tych monet.
Cechą wspólną groszy z datami 1752 i 1753 jest po pierwsze wielkość głowy króla, po drugie kształt skrzydeł orłów na rewersie. Jak istotne to cechy, okaże się przy rocznikach następnych.
O co chodzi z tymi orłami?
 
Na monetach gubińskich, i szelągach i groszach, skrzydła orłów zostały skomponowane z ostrych klinów. Górne krawędzie skrzydeł układają się wzdłuż poziomej linii, całkiem inaczej, niż na szelągach z Drezna i Gruntalu. Przypomnę, że Gubin miał swojego medaliera odpowiedzialnego za wykonanie stempli, którym był Johann Friedrich Stieler.
Rok 1754 przyniósł mnóstwo zmian. Tak można by pomyśleć widząc, jak wiele z tą datą pojawia nowych odmian i wariantów groszy. Tyle, że to nieprawda. W roku 1754 i dalej w 1755 nadal jedyną mennicą bijącą grosze był Gubin. Jedyną zmianą, jaka zaszła w tym czasie jest zastąpienie na rewersie cyfry 3 oznaczającej nominał monety wyrażony w szelągach, literą H będącą pierwszą literą nazwiska nowego zarządcy mennicy - Friedricha Ernsta Hertela.
 
I to na pewno są grosze wybite "legalnie" w Gubinie. Cudzysłów, bo z punktu widzenia Rzeczpospolitej, wszystkie polskie monety Augusta III można by uznać za bite bezprawnie, ale to już całkiem inna historia.

A co w takim razie można powiedzieć o takich groszach?
 
Czy rysunek orłów na rewersach tych monet czegoś Wam nie przypomina? Mnie przypomina orły z szelągów z Gruntalu, do których (przypominam) stemple wykonywano w Dreźnie. W artykule opublikowanym przez Klausa Heinza w Dresdner Numismatische Hefte nr 2/2000 znalazłem bardzo ciekawą informację. Otóż w roku 1762, kiedy mennica w Lipsku (a właściwie w Pleissenbergu pod Lipskiem) znajdowała się jeszcze w rękach pruskich, drezdeński bankier Christian Gottlob Frege posiadający od 1753 roku koncesję na bicie złotych i srebrnych monet w lipskiej mennicy, dostał pozwolenie na wybijanie miedzianych groszy w Gruntalu uwolnionym właśnie  spod pruskiej kontroli. Pozwolenie to obwarowane było dodatkowymi warunkami. Primo - należało odtworzyć zniszczoną mennicę. Secundo - bite w niej grosze miały mieć wsteczne roczniki - 1754 lub 1755, nie późniejsze. Tertio - przedsięwzięcie miało pozostać tajemnicą. Produkcję zorganizował niejaki Gartenberg (ten sam, który produkował pierwsze monety Stanisława Augusta!) przy udziale personelu mennicy drezdeńskiej.
Uważam, że grosze z królewskim popiersiem w zbroi antycznej z datami 1754 i 1755, mające pod herbami cyfrę 3 wybito w Gruntalu w roku 1762. Zachowały się rejestry, z których wynika, że w 1762 r. w Gruntalu przebito na grosze 98 cetnarów 72 funty i 19 łutów miedzi, co przekłada się na około 1,4 miliona monet - ilość odpowiadającą częstotliwości występowania tych charakterystycznych groszy na rynku.

Na tym rzecz się nie kończy. Znamy na przykład jeszcze takie grosze:
W ich przypadku można powiedzieć tylko jedno - najprawdopodobniej wybito je podczas wojny siedmioletniej w jednej z saskich mennic przejętych przez Prusy. Przejętych z dobrodziejstwem inwentarza i z wykwalifikowanym personelem. Grosze te (w całej swojej masie) są co najmniej tak samo liczne, jak grosze rzeczywiście wybite w latach 1754-1755. Od groszy bitych w Gubinie odróżniają je przede wszystkim:
  • kształt skrzydeł orłów,
  • wielość wariantów popiersia króla,
  • ukośny (a nie poziomy) podział tarczy herbowej na rewersie,
  • wielkość liter w legendach - litery na monetach z Gubina są wyraźnie mniejsze.
Paradoksalnie, wyraźnie daje się zauważyć lepsza jakość pruskich falsyfikatów w stosunku do saskich oryginałów. Monety bite pod pruską kontrolą więcej ważą, bite są z lepszej jakościowo miedzi. Lepsza jest też jakość bicia. Cóż, najwyraźniej mennice w Dreźnie i Lipsku dysponowały lepszym wyposażeniem i personelem.

I na tym nie koniec. Mamy jeszcze przecież grosze z rocznikiem 1758 i to w kilku wariantach! Kiedyś mylnie uważane za równie rzadkie, jak rocznik 1752.
Bito je i z popiersiem w zbroi antycznej
i w zbroi typu kirys
To też produkcja pruska. Jednoznacznie wskazuje na to F. Freiherr von Schrötter, w Das preußische Münzwesen im 18. Jahrhundert, II. Die Münzen aus der Zeit des Königs Friedrich II. des Großen (Acta Borussica).


Czy to wszystko?
Ależ nie!
Mamy na przykład takie cudaki
Czy to też falsyfikat pruski? Tego, jak przypuszczam nigdy się nie dowiemy.

Tak samo za mało prawdopodobne uważam zidentyfikowanie produktów wzmiankowanej często, nielegalnej mennicy na Spiszu. Starostwem Spiskim po śmierci królowej Marii Józefy zarządzał minister Henryk Brühl, który blisko współpracował z wspomnianym wyżej Piotrem Gartenbergiem. W biogramie tego ostatniego opublikowanym przez Władysłąwa Konopczyńskiego w VII tomie Polskiego Słownika Biograficznego czytamy:
W ll. 1758–60 widzimy G-a na Spiszu, które to starostwo po śmierci królowej Marii Józefy dzierżył Brühl. G. administrował dobrami, szukał minerałów, opiekował się dysydentami (bo też sam był luteraninem), a przy sposobności znów produkował szelągi, bodaj na osobisty rachunek Brühla, i to w rozmiarach niemal inflacyjnych.
Czy tylko szelągi? A może i grosze?

środa, 4 stycznia 2017

Nakłady monet obiegowych 2016

Dobry zwyczaj utrwalił się i już w pierwszym tygodniu nowego roku zobaczyliśmy na stronie NBP uaktualnioną tabelę z wielkością nakładów monet obiegowych.

W roku 2016 wybito:

1 grosz    - 266 011 103
2 grosze   - 142 741 600
5 groszy   - 120 900 100
10 groszy  - 116 700 000
20 groszy  -  69 120 000
50 groszy  -  28 980 000
1 złoty    -  29 775 000
2 złote    -  35 150 000
5 złotych  -  35 040 000


Trzy najniższe nominały, to produkcja The Royal Mint. Skąd oni wydłubali te ostatnie trzy jednogroszówki?

Nakłady niemałe, a wszystkie znaki na niebie i Ziemi sugerują, że w tym roku nie będą mniejsze, za to z nowymi awersami.

Przy okazji pochwalę się jedną z nowo kupionych monet
Grosz 1754 z nietypowym rewersem (popatrzcie na orły i porównajcie z innymi monetami z tego rocznika!) i ładnie dopracowanym portretem króla. Gdyby ta moneta nie była tak płytko wybita, prezentowała by się nie gorzej od trojaka "mundurowca" S. A. Poniatowskiego.

Niedługo postaram się o kontynuację postu o szelągach - mowa będzie oczywiście o mennicach, w których wybito grosze Augusta III.


poniedziałek, 2 stycznia 2017

Przegląd Numizmatyczny przechodzi do sieci.

Numer 4/2016 (95) wedle zapowiedzi Red. J. Dutkowskiego jest ostatnim regularnym drukowanym numerem Przeglądu Numizmatycznego.
Od tej chwili rolę kwartalnika ma przejąć strona internetowa www.przegladnumizmatyczny.pl

Plany są ambitne. Redakcja obiecuje oprócz dostępu do nowych (już internetowych) wydań PN, także dostęp do wszystkich numerów archiwalnych. To za opłatą. Dostęp do aktualnego numeru ma kosztować 7,50 zł, dostęp roczny 25 zł. Nie podano, czy dostęp do archiwum będzie bezpłatny, czy również będzie konieczna opłata.

Zanim przejdę do innych obietnic Redakcji, kilka uwag dotyczących odpłatności za korzystanie z serwisu.
Zapowiedź o rezygnacji z wydawania PN drukiem nie zmartwiła mnie. Korzystam z cyfrowej formy czasopism od dawna. Zarówno z wydawnictw ukazujących się wyłącznie w sieci (przy okazji polecam oczywiście Gdańskie Zeszyty Numizmatyczne i z zupełnie innej beczki http://fullcirclemagazine.org/downloads/ - magazyn dla użytkowników Ubuntu), jak i z płatnego dostępu do prasy tradycyjnej. Warunkiem zainteresowania tą ostatnią formą jest łatwość opłacania usługi - PayPal albo inny sposób szybkiej płatności internetowej. Na razie nie wiadomo, czy taka szybka płatność będzie dostępna dla czytelników PN, bo w chwili, gdy to piszę strona PN ma jeszcze dawną zawartość - nie ma na niej ani słowa o zaplanowanej rewolucji. Za to w zakupionym dziś kwartalniku podano... numery kont, na które należy wpłacać pieniądze dla uzyskania dostępu do treści płatnych. Jak będzie realizowana kontrola dostępu, o tym ani słowa.

Co jeszcze obiecała nam Redakcja PN. Strona Przeglądu ma przybrać formę bloga. Będą zapowiedzi artykułów, krótkie notatki na tematy numizmatyczne, komentarze i recenzje wydarzeń z rynku numizmatycznego. Ma powstać "skrzynka pytań i odpowiedzi". Ma też zacząć działać forum.

Na razie pozostaje nam oczekiwanie - już dodałem internetowy adres PN do listy codziennych odwiedzin. Kiedy strona zacznie działać po nowemu, jeszcze nie wiadomo. Na pewno warto kibicować, by Redakcji udało się zrealizować przynajmniej część obietnic.

P.S.
Wyrok zawieszono. Więcej tu:
https://zbierajmymonety.blogspot.com/2017/04/przedswiateczne-zaskoczenia.html


sobota, 31 grudnia 2016

Gdzie bito szelągi koronne Augusta III.

Na jednym z internetowych forów w dziale "Identyfikacja monet" pojawiło się pytanie o szeląga z 1753 r.
Zainteresowany szybko dowiedział się, że ma miedzianego szeląga Augusta III. Zdjęcia były wystarczająco dobre, żeby uzupełnić informację, że to odmiana z odwróconym T pod herbami. Pojawiła się też dodatkowa informacja, że szeląga wybito w Gubinie.
W tym momencie odezwał się użytkownik forum, który postanowił podzielić się wiadomościami zaczerpniętymi z literatury.
Mennica Gubin lub Grunthal. Emisje z obu mennic są nie do odróżnienia. Stemple do bicia tych monet pochodziły z tej samej mennicy w Dreźnie.
Równie dobrze mogła by się w tym miejscu pojawić informacja, o której już tu kiedyś pisałem, że miedziane szelągi koronne Augusta III bito w latach 1749-1755 w Lipsku. Straszne, że jest to informacja z "Wiadomości Numizmatycznych" - periodyku, było nie było naukowego.
Nie mogę zrozumieć, skąd to zamieszanie w sprawie ustalenia miejsca oficjalnej produkcji szelągów i groszy koronnych Augusta III. Zachowały się dokumenty z epoki, które żadnych wątpliwości nie pozostawiają.

W skrócie, wygląda to tak.

1749
Król zarządza wyprodukowanie sondażowej partii szelągów i sprawdzenie, jak zostaną one przyjęte w Rzeczpospolitej. Zadanie to przypadło mennicy w Dreźnie. Projekt stempli opracowali Johann Wilhelm Höckner i Christian Sigismund Wermuth . Wermuth wykonał stempel próbny (Czapski 9918). Monety (w nieznanym nakładzie) puszczone w obieg w Warszawie, zostały przyjęte bardzo dobrze.
szeląg 1749 - Drezno

1750
Dobre przyjęcie partii sondażowej skłoniło króla do decyzji o podjęciu regularnej emisji miedzianych szelągów dla Polski (wbrew Pacta Conventa i bez zgody Senatu). Mennica w Dreźnie wybiła szelągi na kwotę 1000 talarów (circa 750000 sztuk) stemplami wykonanymi przez Wermutha. 10 lipca, aby odciążyć Drezno bijące monety dla Saksonii, król nakazuje uruchomienie specjalnej mennicy w Gruntalu. Mennicę ustanowiono dekretem z 30 lipca. W listopadzie zamówiono dla niej trzy mennicze prasy śrubowe.
szeląg 1750 - Drezno

1751
W styczniu dostarczono do Gruntalu zamówione prasy śrubowe. W połowie lutego ruszyła produkcja szelągów. Stemple dla Gruntalu z rocznikami od 1751 do 1755 (zgodne z wcześniejszym projektem) wykonywał w Dreźnie asystent Wermutha, Carl Christoph Pribus, który we wrześniu 1750 r. zastąpił Höcknera zmarłego w który odszedł z mennicy w 1749 r.
szeląg 1751 - Gruntal - pierwszy rok działania mennicy
szeląg 1755 - Gruntal - ostatni rok działania mennicy

Na początku roku 1751 minister Heinrich Graf von Brühl zarządził na polecenie króla, że w Margrabstwie Łużyce w Guben (w Gubinie) ma powstać nowa mennica do produkcji szelągów. Dawało to istotne skrócenie transportu do Warszawy. Planowano, że rozpoczęcie produkcji szelągów nastąpi już w kwietniu tego samego roku ale dopiero 18 listopada przysłano z Drezna 94 szelągowe stemple mennicze i polecono, by produkcja ruszyła jak najszybciej. Stemple wykonał prawdopodobnie Johann Friedrich Stieler, który formalnie miał pracować w Gubinie już od kwietnia. Produkcja ruszyła jeszcze przed końcem roku.
szeląg 1751-S - Gubin

1752
Oficjalne otwarcie mennicy w Gubinie nastąpiło z początkiem roku. Stemple wykonuje nadal Stieler. Formalny zarządca mennicy, von Stein przekazuje w kwietniu rzeczywisty zarząd w ręce Friedricha Ernsta Hertela.
szeląg 1752-C - Gubin

1753
31 października von Stein rozwiązuje kontrakt. Nowym zarządcą mennicy zostaje Hertel. Stemple nadal wychodzą spod ręki Stielera.
szeląg 1753-A - Gubin


1754
Mennica gubińska pracuje na pełnych obrotach. Litery pod herbami, tak liczne w latach 1752-1753 zostają zastąpione literą H (od nazwiska Hertela).
szeląg 1754-H - Gubin

1755
13 czerwca przychodzi do Gubina rozkaz królewski o zamknięciu mennicy z końcem roku.
 szeląg 1755-H - Gubin

1756
Marzec - oficjalne zamknięcie mennicy w Gubinie. 29 sierpnia wojska pruskie wkraczają do Saksonii - rozpoczyna się wojna siedmioletnia.

1757
2 lutego oddział pruski zajmuje i niszczy nieczynną mennicę w Gruntalu.

1760
14 października pruski król Fryderyk II nocuje w zabudowaniach nieczynnej mennicy w Gubinie podczas powrotu ze Śląska do Berlina.

Produkcję Gruntalu od Gubina odróżnia się na pierwszy rzut oka, niezależnie czy patrzymy na awersy
czy na rewersy
Po lewej Gruntal (stemplami wykonanymi w Dreźnie), po prawej Gubin.

Wiadomo, że w saskich mennicach przejętych przez Prusy podczas wojny siedmioletniej odbywała się produkcja monet pod stemplem polskim, w tym i miedzianych. Von Schroetter opisując fryderycjańskie falsyfikaty polskich monet wspomina wyłącznie o groszach. Widocznie szelągi przynosiły by zbyt mały dochód.
W polskich źródłach z okresu konfederacji barskiej pojawiają się wzmianki o biciu polskich szelągów pod stemplem Augusta III w fałszerskiej mennicy wiązanej z Bruhlem, Wesselem i Gartenbergiem. Produkcja miała odbywać się na Spiszu, prawdopodobnie na zamku w Lubowli. I w tym przypadku rzeczywiście nie potrafimy wskazać jej produktów. Nie wiemy, czy wyglądały podobnie do gruntalskich, czy gubińskich.

W przypadku groszy sprawa jest trochę bardziej skomplikowana, ale to już temat na osobny wpis.

wtorek, 20 grudnia 2016

Będą nowe awersy monet obiegowych

27 listopada 2016 pisałem o tym, że kończy się kontrakt z Royal Mint.
Z niedowierzaniem przyjąłem wtedy dalszy ciąg tej wiadomości, czyli  informację o kontynuowaniu bicia najniższych nominałów w Warszawie. Szczerze mówiąc, oczekiwałem że po wygaśnięciu angielskiego kontraktu nominały te przestaną być bite i stopniowo zostaną wycofane z obiegu. Przecież niemało do nich dopłacamy.
Nie dość, że grosz, dwa grosze i pięć groszy pozostają w obiegu, to mają być bite nadal. W warszawie. Nie wracamy do bicia w stopie manganowo-miedziowym - od roku 2017 Mennica Polska będzie biła te monety na stalowych krążkach powlekanych mosiądzem. Tak napisano w załączniku do rozporządzenia
Tą informacją wczoraj wieczorem zaskoczył mnie Pan Mateusz Żabski (jeszcze raz serdeczne podziękowania).
Na tym nie koniec. Od przyszłego roku zmieniają się awersy wyższych nominałów.

Dlaczego nie załatwiono tego jednym zarządzeniem? Dlaczego takie, a nie inne są daty wprowadzenia tych monet do obiegu? Nie sądzę, by mennica zdążyła je do tego czasu wybić. A może...?
Co się zmienia w monetach 10-, 20-, 50 groszy i 1 złoty? Zmieniają się awersy. Wszystkie będą wyglądać, jak na "miedziakach".
Strona przednia (awers):
wizerunek orła ustalony dla godła Rzeczypospolitej Polskiej. Poniżej orła, półkolem, od lewej strony ku prawej, napis: RZECZPOSPOLITA POLSKA. W otoku stylizowane pierścienie, w górnej części przecinające się, u dołu rozdzielone oznaczeniem roku emisji. Pod orłem, po lewej stronie, znak mennicy
Poza tym nic się nie zmienia. Monety nadal będą bite w miedzioniklu (MN25) i zachowają dotychczasową średnicę i masę.
Z niecierpliwością czekam na pierwsze monety, żeby sprawdzić czy i na rewersach nie pojawią się jakieś drobne zmiany.

Podobnie niecierpliwie czekałem na dawno zapowiedzianą książkę
Już nie muszę czekać
Wygląda świetnie. Zapowiada się pasjonująca lektura, z której nie omieszkam zdać sprawozdania.

A jeśli już jesteśmy przy wyczekiwaniu i cierpliwości, to...
W lipcu 2012 r. pochwaliłem się włączeniem do zbioru grosza z roku 1841. Egzemplarz niepiękny

Jeden z komentatorów sugerował wtedy, że "Może po zamoczeniu monety w orzechowym likierze, lepiej będzie widać tą jedynkę. ;-)".
A dzisiaj...
Odebrałem z poczty dwa listy, a w nich
Czy teraz lepiej widać jedynki?
W odstępie 2 dni, dwa egzemplarze tak rzadkiej monety - już to jest mało prawdopodobnym zbiegiem okoliczności. To, że uda się wygrać obie nie rujnując portfela wydało mi się jeszcze większym nieprawdopodobieństwem. A jednak!

Na tym mógłbym w zasadzie skończyć najprawdopodobniej ostatni przed świętami wpis, ale nie mogę się powstrzymać przed dodaniem kilku jeszcze linijek tekstu.

Szczegółowe informacje o monetach, które pojawią się w przyszłym roku pobierałem wczoraj, późnym wieczorem z Internetowego Systemu Aktów Prawnych - bazy publikowanej przez Kancelarię Sejmu Rzeczpospolitej.
W Monitorze Polskim - ponad 1200 opublikowanych aktów prawnych, w Dzienniku Ustaw - 2070, w tym jedna, pod drugą, trzy ogłoszone tego samego dnia regulacje dotyczące Trybunału Konstytucyjnego. Paranoja.
Jak w tym wszystkim ma się odnaleźć OBYWATEL - człowiek niekoniecznie biegły w czytaniu, a co dopiero w czytaniu przepisów prawa?

P.S.
5.1.2017 - pisząc o wysokości nakładów rocznika 2016 uświadomiłem sobie, że nadal, z niezrozumiałych dla mnie powodów, w zarządzeniach Prezesa NBP nadal podtrzymuje się tradycję nie publikowania wizerunków monet, których zarządzenia dotyczą. Przed wojną można było, a teraz się nie da?


 






niedziela, 11 grudnia 2016

Jak nie należy pisać katalogów monet.


Pierwsze polskie katalogi numizmatyczne z początku XIX wieku, miedziakom koronnym Augusta III poświęcają niewiele miejsca.
W "Numismatyce krajowej" Kazimierza Władysława Stężyńskiego Bandtkie znajdujemy tylko szeląga z 1752 r. bez znaku menniczego i szeląga 1754 z literą H oraz dwa grosze - 1752 i 1755 z literą H. W porównaniu z ilością informacji, które Bandtkie podał o miedziakach Stanisława Augusta wypada to bardzo blado. Przyczyn takiego stanu rzeczy może być wiele.
Nie wydaje się, by w grę wchodziło lekceważenie niskich nominałów przez kolekcjonerów i badaczy. Miedź Poniatowskiego opisano przecież dość dokładnie. Większe znaczenie mogą mieć dwa inne czynniki.
Pierwszy wynika z charakteru emisji - August III bił monety prawem kaduka. Zaprzysiągł Pacta Conventa, które zabraniały bicia monety bez zgody sejumu i senatu, więc cały proces starano się trzymać w tajemnicy. Jakby nowy pieniądz pojawiał się z nikąd. A przecież tych miedziaków miało być mnóstwo. Ksiądz Kitowicz pisał o wozach wyładowanych miedzianymi szelągami i groszami - zapłatą za bydło i zboże sprzedawane na jarmarkach. 
Drugim czynnikiem zniechęcającym do zajmowania się mennictwem Augusta III mogła być chęć zepchnięcia w niepamięć okresu, który wspominano źle mimo, że pozostał w przysłowiu, jako czas ucztowania i popuszczania pasa.

Szeląg 1753-F AVGVSTVS, mennica w Gubinie,
nienotowany w literaturze.
Kolejne dziewiętnastowieczne publikacje numizmatyczne zawierają coraz więcej wiadomości o szelągach i groszach Augusta. Ignacy Zagórski w "Monetach dawnej Polski..." opisał 9 szelągów stwierdzając, że bito je w Dreźnie w latach od 1749 do 1755. We własnym zbiorze miał roczniki 1749, 1751 S, 1753 H. Sześć pozostałych: 1752 V, 1753 A, 1753 B, 1753 C, 1753 D, 1753 z odwróconym F, znał z innych kolekcji. Grosze opisał tylko dwa: 1753 (3) i 1754 H (ze swojego zbioru), dodając, że istnieją grosze z roczników 1752 do 1755 oraz 1758.

W "Skorowidzu monet polskich..." Karola Beyera napisanym w 1862 r, ale wydanym dopiero w roku 1880 opisano 38 szelągów i 7 groszy informując, że to "Pieniądze pod stęplem Polskim w Saxonii bite".

Niewiele wnosi "Podręcznik numizmatyczny..." Józefa Tyszkiewicza. Poza informacją, że szelągi z lat 1752-1754 maja "liczne odmiany" ciekawa jest tylko ocena rzadkości. Tyszkiewicz najwyżej wycenił grosze 1752 i szelągi 1750 (po 2 marki), szelągi 1749 i grosze 1758 po 1 marce, szelągi 1751 po 0,50 marki. Pozostałe monety po 0,10 marki.

Pierwsze szczegółowe opisy, łącznie z wariantami interpunkcyjnymi opublikował Emeryk Hutten-Czapski w "Catalogue de la Collection des Médailles et Monnaies Polonaises". Skatalogował 41 szelągów (mam na myśli tylko monety obiegowe) i 13 groszy. Po raz pierwszy zwrócono uwagę na dwie formy zapisu imienia króla  (AUGUSTUS / AVGVSTVS) oraz warianty interpunkcyjne i rysunkowe. W opisach groszy (włącznie z rocznikiem 1758) i kolejnych roczników szelągów brak informacji o miejscu bicia. Jedynie opisowi szeląga z roku 1749 towarzyszy komentarz, w którym czytamy, że monety te wybito w Dreźnie, a w obiegu w Warszawie pojawiły się w roku 1750, spotykając się z życzliwym przyjęciem. Dodatkowe wyjaśnienie pojawia się też przy szelągu 1751 S - Czapski zaznaczył, że na rewersach szelągów z lat następnych występują różne litery, które prawdopodobnie nie były znakami mincerzy, lecz identyfikowały kolejne partie produkowanych monet.
Szeląg 1753-B AUGUSTUS, mennica w Gubinie,
nienotowany w literaturze.
Podręcznik Numizmatyczny M. Gumowskiego z ducha i formy też jest publikacją dziewiętnastowieczną. Wśród wymienionych w nim 51 szelągów po raz pierwszy pojawiają się 1751 B, 1751 D i 1752 H (bez wzmianki o tym, w czyim były zbiorze). Przy szelągach 1752 L i 1753 L występujących w katalogu Beyera, Gumowski postawił znaki zapytania. Powtórzył też informację o biciu szelągów rocznika 1749 w Dreźnie uzupełnioną wiadomością o utworzeniu specjalnych mennic w Gruntalu i Gubinie, nie dodając żadnych szczegółów na temat czasu ich działania i zakresu produkcji. Podręcznik wymienia tylko 10 rodzajów groszy, bo w opisach monet w Podręczniku brak informacji o wariantach legend (AVGVSTVS / AUGUSTUS).

Do tematu saskiej emisji miedzianych monet dla Polski powrócił Gumowski w pracy "Gubin i jego mennice". Umieścił w niej szczegółowy wykaz monet, które jego zdaniem należy tej mennicy przypisać, niekonsekwentnie niestety. Pomimo stwierdzenia, że litery pod herbami na rewersie są charakterystyczną cechą szelągów z mennicy gubińskiej, w wykazie znalazły się też szelągi bez znaku. Druga wiążąca się z tym samym założeniem niekonsekwencja, to pominięcie w wykazie szelągów z rocznika 1751 z literą S. Wykaz obejmuje 51 szelągów i 27 groszy (pomijam odbitkę w srebrze szeląga z 1753 r. i szeląga jednostronnego - awers - ze zbioru Potockiego). Wzrost ilości opisanych monet spowodowany jest uwzględnieniem odmian napisowych i interpunkcyjnych. Niestety, pomimo częstego powoływania się na katalog Czapskiego, w wielu przypadkach Gumowski prezentuje legendy inaczej, niż Czapski (głównie dotyczy to znaków interpunkcyjnych).
Grosz 1755 bez litery  AVGVSTVS, mennica w Gubinie,
nienotowany w katalogach,
znany z inwentarzy prywatnych kolekcji

Od tego momentu (rok 1952) polskie badania nad mennictwem miedzianym Augusta III jakby stanęły w miejscu. Opublikowano wprawdzie kilka katalogów i opracowań ogólnych, ale nie znajdziemy w nich żadnych nowych wiarygodnych informacji. Wręcz przeciwnie, pojawia się niemało wiadomości nieprawdziwych i dezinformujących.

W roku 1969 w ramach Biblioteczki Zbieracza Dzieł Sztuki wydano „Katalog monet polskich 1669-1763” Tadeusza Jabłońskiego i Władysława Terleckiego. Autorzy opisali w sumie 45 szelągów oraz 10 groszy. Wśród nich szelągi i grosze z literami E C, szelągi 1752 bez liter z imieniem AUGUSTUS oraz szeląga 1752 z literą U pod herbami. Nie wymienia ich nikt poza Jabłońskim i Terleckim, mimo że autorzy uznali je za pospolite. Nigdy tych monet nie widziałem, ani na żywo, ani na zdjęciach - uważam, że po prostu nigdy nie istniały.

Niewiele wnosi świetna lektura „Tysiąc lat monety polskiej” Tadeusza Kałkowskiego. Autor powtarza dane dotyczące wielkości zatrudnienia miedzianych mennic saskich i ilości miedzi przebijanej w nich na monety, które wcześniej opublikowali Kirmis i Gumowski. Kałkowski, jako pierwszy pokusił się o oszacowanie ilości monet wybitych w Dreźnie, Gruntalu i Gubinie. Wyliczył, że łącznie wybito: 50 milionów groszy (niemal poprawnie) i dwukrotnie więcej szelągów (wartość mocno niedoszacowana).
Szeląg 1753-D AUGUSTUS, mennica w Gubinie,
nienotowany w literaturze.
W roku 1980 ukazał się "Katalog monet polskich 1697-1763" Czesława Kamińskiego i Jerzego Żukowskiego. Opisano w nim 63 odmiany obiegowych szelągów i 14 odmian groszy. Jako miejsca bicia monet autorzy podali: Drezno (1749), Gruntal (1750-1751), Gubin (1751-1755) i Lipsk (1752-1762), nie precyzując nominałów ani odmian bitych w wymienionych mennicach. Katalog ten nie jest dobrym źródłem informacji o miedziakach koronnych Augusta III. Po pierwsze w oczy rzuca się niespójność opisów monet z rysunkami. O ile zgadza się użycie liter V / U w imieniu króla oraz litery pod herbami, to już interpunkcja legend na rysunkach często nie odpowiada interpunkcji pokazanej w opisach. Na domiar złego rysunki monet nie oddają rzeczywistego ich wyglądu (popiersie, kształt tarcz herbowych). Po drugie, w katalogu umieszczono kilka monet, których istnienie jest co najmniej dyskusyjne (szelągi 1750-B, 1750-H, grosz 1755-F).

Szczególnie wiele zastrzeżeń mam do książki "Pieniądz na ziemiach polskich X - XX w." Józefa A. Szwagrzyka. W chaotycznej części opisowej znajdujemy nieścisłości typu "Grunthal na Łużycach" albo "Z funta miedzi bito 360 szelągów, 240 półgroszy..." - (czy ktoś widział półgrosze Augusta III?), które są chyba skutkiem zaniedbań redakcyjnych.
W części katalogowej wymienia Szwagrzyk szelągi z lat 1749 i 1750 (z literą H i bez znaków) opisując je, jako próbne. Pod numerem 3214 umieszcza szeląga 1751 "B i inne litery, waga 1,0008-0,93 g", a pod numerem następnym ponownie szeląga 1751 "B, D, S, V i inne litery albo bez nich". Numer 3216 to szelągi 1752 "litery serii (emisji) A, B, C, D, E, F, G, H, I, K, L, M, N, O, P, R, S, T, V; waga 1,2713 g". Inni autorzy nie notują szelągów z literą M. I dalej: nr 3217 to szelągi 1752-1755 bez znaków, a nr 3218 to szelągi 1753 "litery serii (emisji) - wszystkie (podkreślenie moje) litery alfabetu prawidłowe lub zniekształcone". Podawanie ciężaru monet z rozdzielczością 0,0001 grama to doprawdy przesada. Na tym chyba można to omówienie zakończyć - zbyt wiele w tej pracy informacji po prostu błędnych.

I ostatnia pozycja - Janusz Parchimowicz "Monety polskie" - wydanie III z roku 2006. Skatalogowano 7 szelągów bez liter, 48 szelągów z literami, 5 groszy z cyfrą 3 i 2 grosze z literą H (brak wątpliwego grosza 1755 F). Podobnie, jak w katalogu Kamińskiego/Żukowskiego szelągi 1750 B i H zostały uznane za pospolite.

Co z tego wynika?
  • Autorzy publikacji często korzystają z pracy poprzedników nie zadając sobie trudu konfrontacji teorii z rzeczywistością.
  • Autorzy katalogów, jeśli zależy im na wiarygodności, powinni przeprowadzać jak najdokładniejszą kwerendę zbiorów publicznych i prywatnych, najlepiej osobistą, bo w rejestrach muzealnych najlepszych kolekcji też są błędy, które pojawiają się tym częściej im gorzej zachowanych monet dotyczą zapisy.
  • Niezbadana jest ludzka psychika. Co na przykład każe człowiekowi głosić wszem i wobec istnienie bytów nieistniejących (tyczy nie tylko numizmatyki!)?  Można przeoczyć istnienie czegoś, zapomnieć o czymś, ale wymyślanie monet powinno pozostać domeną fałszerzy i mitomanów.

Printfriendly